sobota, 28 lipca 2018

Od Ake (do Yumeko) "W świetle księżyca zatoka rozbłyska" cz.2

  Szukając samotności, moje łapy same kierowały się w stronę zatoki. W tym miejscu nigdy nie było żywej duszy. Może to przed lisią obojętność, która przyćmiła piękno zatoki? A może przez wodę, żywioł tak daleki od żywiołu Cieni? Cokolwiek było przyczyną, nie zmieniało faktu, że te tereny nie należały do najczęściej odwiedzanych.
  Dzisiaj było dniem, kiedy potrzebowałam samotności. Rzadkie zjawisko, ale jednak występowało. Nie wyobrażam sobie życia bez innych lisów, ale czasem mam wrażenie, że denerwują mnie bardziej niż pszczoły (a jeśli coś denerwuje bardziej niż pszczoły, to prawdopodobnie jest na szczycie piramidy irytujących rzeczy). W takie dni cieszyłam się, że lisy to samotnicy, zazwyczaj jednak, jako towarzyskie stworzenie, nie byłam z tego faktu szczególnie zadowolona.
  Pogodę można było określić jako tą typu nie zapuszczaj się daleko, a na pewno nie nad zatokę. Ciemne chmury złowieszczo wisiały nad ziemią, zapowiadając rychłe nadejście deszczu. Mimo wszystko nie zrezygnowałam z dłuższego spaceru nad zatokę. Powietrze trochę się ochłodziło – miła odmiana od duchoty i gorąca, które zdecydowanie dominowały podczas tej wiosny.
  Droga do mojego małego azylu dłużyła się w nieskończoność, a jakby tego było mało, na miejscu czekała na mnie nieprzyjemna niespodzianka. Tym razem w zatoce nie byłam sama. Lisiczka, a tak przynajmniej mi się wydawało, która wcześniej bawiła się płomieniami, skryła się pod wodą. Cóż, najwidoczniej nie chciała tutaj mojej obecności, tak samo jak ja jej. Postanowiłam obejść stosunkowo niewielką zatokę i przycupnąć gdzieś po drugiej stronie, z dala od lisicy. Nie miałam szans, by rozpoznać, kim była. Znajdowała się za daleko, poza tym, gdy tylko mnie zobaczyła, wskoczyła do wody. Może to któraś z moich sióstr? Nie dziwiłabym się wtedy, że nie chciała mnie spotkać.
  Okrążyłam zatokę, niemal stuprocentowo pewna tego, że tutaj w końcu będę mogła pobyć sama. Ku mojemu zdziwieniu, tuż przede mną stała tamta lisica. Mimo że nie widziałam jej pyska, mogłam śmiało stwierdzić, że nie przypominała żadnej z moich sióstr, na szczęście. Wycofać się, nie wycofać? Podczas gdy ja zastanawiałam się, co robić, nieznajoma odwróciła się i w tym momencie przestała być nieznajomą. Yumeko, na pewno tak brzmiało jej imię. Medyczka, na sto procent. Reakcja lisicy nie pozwoliła mi na wymienianie w myślach innych faktów, których o niej wiedziałam. Stała jakby sparaliżowana, rozpaczliwie szukając jakiejś drogi ucieczki. Popatrzyłam za nią trochę z politowaniem, trochę ze współczuciem i podeszłam bliżej.
  – Spokojnie – zaśmiałam się. – Jestem Ake. Nie wiem, jak ty to robisz, że mnie nie kojarzysz, chociaż jesteś tutaj już jakiś czas, pomyślałam. Miałam wrażenie, że Yumeko nie rozluźniła się ani trochę. Nadal była strasznie spięta i wystraszona. 
  W jednej sekundzie z chmur lunął obfity deszcz. Spojrzałam w niebo krytycznym wzrokiem, następnie przenosząc spojrzenie na Yume.
  – Chcesz tu zostać, czy idziesz ze mną gdzieś się schować?


Yume?

----
+271 PD
~Maggie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz