— Ja pana nie chcę straszyć czy cokolwiek, ale to chyba inaczej miało wyglądać. No i czy tutaj więcej takich niespodzianek jest, bo wycofałabym się delikatnie, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy po drodze nóg nie stracę. Takie cośki, to się tutaj często zdarzają? Ryzyko zawodowe? Jakaś robota na zlecenie? Jaki bogacz-idiota, zleca badanie czegoś tak niebezpiecznego? - Zalała mnie falą pytań, a ja dalej sobie ubolewałem nad mą stratą.
Okej, trzeba ochłonąć, o jeszcze nie było nic wielkiego, dam radę to jakoś przeboleć… eh… na pewno dam?
- Możesz spokojnie odejść w swoją stronę, tam skąd przyszłaś nie ma żadnych pułapek, czy czegoś w tym stylu, więc możesz iść - nie, to nie wystarczy - A właściwie proszę idź już, nie chcę by nastały tu jeszcze większe szkody. - Proszę nie niszcz już niczego cennego dobrze?
Popełniłem dość poważny błąd, moje słowa ją tylko zdenerwowały, to się źle skończy, to się bardzo źle skończy, czuję to w kościach.
- Co masz na myśli co? To był wypadek! - powiedział odsuwając się dalej, nie wiem czy świadomie czy nie, ale bliżej biurka, na którym są inne specyfiki, Boże jeśli istniejesz, nie dopuść do tego co czuję że ma się stać! - To nie tak że mam zamiar to zniszczyć okej?! - zaprotestowała gestykulując z ożywieniem, jednak… potrącił jedną fiolkę…
Fiolka przewróciła się też na następną, obie się wylały i zmieszały z prochem na biurku, doszło do zapalenia i małej eksplozji, która wystrzeliła coś ( pewnie kawałek szkła ) niczym bełt z kuszy, kierunek tego obiektu to… szafka na której stoją inne fiolki. Za co…? Śmiercionośny pocisk na szczęście nie w centrum tylko w bok flakoniku, cennego, była w nim nowe lekarstwo, dość skuteczne jak na obecne standardy. Rzuciłem się przed siebie by złapać spadający obiekt i… Udało się! Bezpieczny!
- To… - Dziewczyna pewnie chciała coś powiedzieć, ale przypadkiem położyła dłoń tam gdzie był wcześniej ogień i eksplozja, niespodzianka, gorące.
Szybko zabrała rękę z owego miejsca, przy okazji wysyłając w powietrze kawałek skały, nad którą prowadziłem inne badania i tak, już wiecie w co woy kawałek uderzył prawda? W flakonik. Następnie był dźwięk tłukącego się szkła i czułem jak cenny lek rozlewa się w moich dłoniach i spływa na ziemię.
Podniosłem się na równe nogi, poprawiłem okulary i otwierałem usta raz za razem nie wiedząc co powinienem powiedzieć.
Zola?
---
224 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz