Dalej gadałem z Crystal z grochówką na nogach.
- To o osiemnastej koło restauracji - powiedziałem.
- Oki to pa - odpowiedziała.
Wyszedłem powoli ze szpitala, po czym skierowałem się do kawiarni na kawę. Gorąca kawa rozgrzewała moje usta. Kawiarenka ładna. Przeważał tu kolor biały z niebieskimi elementami. Gdy wypiłem kawę, po czym ruszyłem znaleźć coś do ubrania. Nie miałem nic ładnego. Spacerowałem między różnymi sklepami szukając tego jedynego. Wreszcie znalazłem "Pod Złotą Rzabą". Garnitury pierwsza klasa. Ceny trochę duże, ale warte swej ceny. Poprchedzałem się między półkami szukając odpowiedni garnitur. Wreszcie, któryś wybrałem. Czarna marynarka, biała koszula wraz z krawatem a do tego czarne spodnie. Wyszedłem ze sklepu, który obsługiwał jakiś cygan niewdzięczny. Miałem jeszcze sporo czasu. Spojrzałem do swojego woreczka z pieniędzmi. Środków mniej. Wokół mnie robiło się głośniej. Myślałem co jeszcze można kupić. Nic nie przyszło mi do głowy więc spacerowałem po ulicach miasta myśląc co mogę jeszcze zrobić dzisiejszego dnia. Spacerując tak czas mi szybko minął i miałem tylko pięć minut na dojście. Spóźniłem się tylko trzy minuty po drodze kupując wodę, bo się zmęczyłem. Przywitałem Crystal, po czym ruszyliśmy do restauracji. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy czytać menu. Byłem tu kiedyś, ale wtedy nie było takich cen sześćdziesiąt za kaczkę to przesada. Dania były przeróżne. Od pieczonej gęsi z puure po pieczeń z wieprzowiny. Zastanawiałem się, czy nie uciec, lecz dałem radę. Wybrałem jakiś stek na gorącym kamieniu. A Crystal wybierała pół godziny jak nie lepiej. Wreszcie złożyliśmy zamówienie. Tak jak mówiłem zamówiłem ten stek a Crystal krewetki. Nigdy nie jadłem krewetek. Do tego wzięliśmy jakieś wytrawne wino. Potem musieliśmy czekać prawie trzy walone godziny na jedzenie, którego i tak nie dojem. Ten czas spłynął na marudzeniu o długości przygotowania i na gadaniu z Crystal o wszystkim i o niczym. Wypiliśmy połowę wina, zanim jedzenie przyszło. W końcu jednak wreszcie dostaliśmy jedzenie. Miało przynajmniej jedną zaletę. Było tak dobre, że żałowałem jak się skończyło. Siedzieliśmy tam chyba z pięć dobrych godzin, aby wypić tę butelkę wina. Crystal miała wyjątkowo mocną głowę. Wyszliśmy z restauracji.
- Coś chyba było w tym jedzeniu - powiedziała cicho.
- To chodźmy do ciebie albo do mnie -zaproponowałem.
- Nie obchodzi mnie gdzie pójdziemy obyśmy w ogóle zaszli tam - oznajmiła dziewczyna.
Wyszło na to, że poszliśmy do mnie. Dziewczyna usiadła na łóżko, po czym dosiadłem się z butelką whisky i dwoma szklankami.
Crystal?
---
196 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz