sobota, 12 stycznia 2019

Od Silvera (do Ake) "Profesjonalny świecznikowy skrytobójca" cz. 7

  Oba osobniki wpatrywały się w siebie z najwyższym zdumieniem. Szczerze mówiąc, Silver zaczynał mieć poważne wątpliwości, czy kiedykolwiek odnajdzie swój skarb, a tym czasem on sam tu do niego przywędrował. No, przynajmniej częściowo.
  Podczas gdy tak na siebie patrzyli, basior zastanawiał się, czy nie zaatakować lisicy i odebrać jej świecznika siłą, ale zaraz porzucił ten pomysł. Przecież nie chodziło o jeden, a cały worek pozłacanych tworów, a być może ta o to członkini Cieni widziała resztę i będzie w stanie mu pomóc.
Bardzo śmieszne, lisy dbają tylko o siebie.
Kiedy tak bił się z myślami, w oczach nieznajomej zaczęło pojawiać się zniecierpliwienie. Wiedział, że musi w końcu zacząć rozmowę, jednak nadal nie wiedział, jak ma się do tego zabrać, aby pokojowo (w miarę możliwości) załatwić sprawę.
- Skąd masz ten świecznik? - wyrzucił z siebie. Będąc osobnikiem z natury bezpośrednim, Silver nie za bardzo znał się na dyplomacji. 
- Co mam? - zdziwiła się liszka, próbując zerknąć na przedmiot trzymany w pysku, co sprawiało, że wyglądała komicznie. Silver siłą powstrzymywał się, aby się nie zaśmiać. W końcu, wyśmianie dziwnej mimiki nieznajomej raczej nie sprawi, że będzie bardziej skora do pomocy.
- Świecznik. - powtórzył, a gdy samica nadal nie rozumiała, dodał: - To coś, co właśnie trzymasz. - zerknął jeszcze raz na drogocenny przedmiot i skręcił się w środku na widok swojego skarbu w tak fatalnym stanie.
  Tym razem to lisica nie wiedziała, co powiedzieć. Bystre oczy basiora wnet zauważyły niepewność wymalowaną na pysku, a intuicja wyczuła, że lisia wadera zastanawia się, czy powiedzieć mu prawdę.
- Znalazłam. - powiedziała wreszcie, a raczej wymamrotała, patrząc na fakt, że nadal nie wypuściła świecznika z uścisku swoich szczęk. Biały wilk chciał ją poprosić, aby położyła go na ziemię, bo ledwie ją rozumiał, ale uznał, że członkini Cieni może uznać to za podstęp.
- Okej... a nie widziałaś gdzieś może wypłowiałego worka z większą ilością tych rzeczy? - zapytał, a serce zaczęło mu bić mocniej. 
- Nie, a coś się stało? - odparła liszka, tym razem bez cienia wahania. Z Silvera na te słowa jakby uszło całe powietrze. Brał pod uwagę możliwość, że kłamała, ale nawet jeśli, nie ma jej za bardzo jak tego udowodnić, a na teren Cieni nie wejdzie. Na jego korzyść przemawiało tylko to, że wrzosowiska były jednym z niewielu terenów nieoddzielonych rzeką czy chociażby małych strumieniem od terytorium sąsiedniego klanu. W związku z tym, często kręciły się tu lisy i wilki, czasem też, naumyślnie lub nie, wchodząc na terytorium obcych. Parę lat temu, gdy Silver objął władzę, było to źródłem kłopotów i poirytowania zarówno dla niego, jak i Blade'a, ale w końcu obaj władcy, wydaje się, odpuścili sobie i nie wszczynali kłótni międzyklanowych o kilka zagubionych dusz na nieswoim fragmencie pola porośniętego wrzosami. Jedynie, gdy ktoś z Cieni zawędrował w pobliże obozu stacjonującego tuż przy spornym kawałku terenu, zostawał przeganiany. 
  W każdym razie, przeszukanie wrzosowisk nocą było jedyną szansą na sprawdzenie prawdomówności lisiej wojowniczki.
- Nic, po prostu ktoś z obozu ogłosił kradzież i postanowiłem dołączyć do grupy poszukiwawczej. Pewnie zaraz do mnie dołączą. - odpowiedział. Postanowił zataić swoją rangę i miejsce zamieszkania*, by nie wzbudzać podejrzeń. Nie był pewny, czy nieznajoma dała się nabrać, ale kiwnęła głową i zaczęła odchodzić. Pragnął za nią zawołać, by zostawiła biedny świecznik, ale nie mógł.
  Pozostawało tylko czekać na zmierzch.

Ake?

---
+267 PD
~Maggie

*Zwykli członkowie klanów, ze względu na brak wspólnych zgromadzeń i rozległość terytorium znają władców tylko z imienia, zatem w zdecydowanej większości nie znają liderów obcych klanów (a czasem nawet i własnych) z widzenia. Przez wzgląd na bezpieczeństwo przywódcy nie podaje się też, gdzie obecnie zamieszkuje, w związku z tym sąsiedzi nie mają pojęcia o tym i liderzy mogą swobodnie maskować swoją tożsamość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz