piątek, 20 lipca 2018

Od Cytherei (do Silvera) - "Ups!"

  Cyth przekręciła się na drugi bok, zgrzytając zębami. Oprócz powolnego oddychania w obozie nic nie było słychać. Świat pogrążył się w nocnej ciszy, która tak naprawdę nie była ciszą - zewsząd słychać było szelest trawy, popiskiwania myszy, hukania sowy i pojedynczego chrapnięcia, które wyrywało się z pyska jakiegoś wilka. Spała w obozie, który był stosunkowo blisko miejsca, gdzie spał lider. Obozy były podzielone na: lidera razem z bliższymi wilkami lub rodziną, wadery, które wybrały drogę wojowniczek, a także basiorów, którzy wybrali drogę wojowników. Zazwyczaj było jednak tak, że kiedy wilk znalazł rodzinę przenosił się do innego obozu, żeby mieszkać razem z nią. Były jednak wyjątki, to oczywiste. Był jeszcze obóz, gdzie byli wszyscy medycy, a także wiele innych, ale tak naprawdę Cyth nie była w nich wszystkich - oczywiście, była pewna, że kiedyś to nadrobi. Było jeszcze kilka mniejszych, pustych, rozstawionych po całych rozległych terenach Łowców, w razie gdyby trzeba się było ewakuować albo ktoś musiałby spać przy granicach.
Podniosła się w końcu ze swojego posłania i weszła do głównej komory jej jaskini, rozglądając się po ciemności, jednakże jej wzrok dostrzegł zarysy jaskini i kilku świeczek ustawionych na wyrzeźbionej półce. Jej jama była mała, ale wystarczająca, żeby żyć. W dodatku miała dwa rozgałęzienia - jedno, praktycznie nie rozgałęzienie tylko wgłębienie, gdzie miała posłanie i tam spała, a drugie, schowek, gdzie miała swoją kolekcję. Kolekcjonowaniem różnych rzeczy zajmowała się od lat, praktycznie od wtedy kiedy pamięta zbierała pióra, które znalazła po drodze. Teraz jej kolekcja powiększyła się znacznie. Były kamienie, ostre i gładkie, stare metalowe przedmioty porzucone przez Wojowników i inne ciekawe rzeczy. Najbardziej dumna była z soku, które wypuściło drzewo i w którym utknął motyl. Było to niezwykle satysfakcjonujące, gdy postawiła to na pieńku na jakiejś polance w okolicach obozu, gdzie promienie słońce przebijały się przez to i lekko klejący się sok błyszczał.
  Wspominając promienie słońca mlasnęła głośno zdając sobie sprawę, że jeżeli nie zaśnie to z pewnością, jeszcze trochę potrwa, zanim nastanie świt. Mimo to jednak, skoro nie była zmęczona to bez sensu było siedzieć tu i kompletnie nic nie robić. Jeżeli teraz wstanie to będzie miała o wiele dłuższy dzień do następnej nocy, a wtedy padnie jak zabita pod wieczór ze zmęczenia.
  Przełożyła przez grzbiet sakwę, w której było kilka nasion - bez nich byłaby kompletnie bezbronna, nie licząc oczywiście swojej siły i kłów. Wyszła ze swojej jamy, następnie kierując się do wyjścia z obozu. Wokół były drzewa, krzewy i... drzewa. Właściwie to tereny Łowców nie wyróżniały się zbytnio, składając się w większości z lasów, a przynajmniej to w tej części krzątała się Cytherea, która doskonale wiedziała, że ich tereny były rozległe. Jeżeli faktycznie by chciała to mogłaby przejść z jednego krańca na drugie, ale szczerze mówiąc niezbyt jej się chciało. Jeżeli miałaby ku temu konkretny powód, na przykład zrobić żart jakiemuś równie konkretnemu wilkowi to oczywiście, mogłaby zrobić sobie przechadzkę.
  Zamyśliła się zastanawiając się co teraz uczyni. Miała do wyboru wiele możliwości, bo raczej nikt oprócz niej nie spacerował w tym regionie o tej godzinie. Przygryzła wargę wpatrując się w ciemny mroczny las. Była do takiego otoczenia tak bardzo przyzwyczajona, że nie bała się myszy przemykającej w mroku, która dla małego szczeniaczka mogłaby być wielkim, włochatym pająkiem, ani sowy przelatującej nad jej głową, która mogłaby być też latającym potworem spaghetti. Po prostu skupiała się na swoim zadaniu wojowniczki, a zadaniem wojowniczki było polowanie, walczenie i chronienie. Po tym zadaniu faktycznie mogłaby się pobawić w co może być strasznego w lesie?, ale wolała śmiać się razem z przyjaciółmi... stop. Ona nie miała przyjaciół. Nie miała z kim się śmiać. Mogła tylko ostrzyć język na potyczki i nabijać się z innych przy okazji, żeby później się uśmiechnąć. Nie miała wyboru.
  Wtem nagle usłyszała ryczenie jakiegoś zwierzęcia, najpewniej jakiegoś kopytnego. Jej uszy podniosły się czujnie, a ryczenie nie ustępowało. Cyth zaciekawiona przylgnęła do ziemi i zaczęła sunąć powoli, aż w końcu ukucnęła wśród krzewów. Nieopodal niej, właściwie to dosyć blisko jakiś wilk właśnie wskoczył na grzbiet sarny, która zaczęła się wyrywać. Nikt z jej stada jednak nie przybiegał, a wręcz przeciwnie - reszta sarn rozproszyła się albo uciekła. Nie to jednak interesowało teraz samicę, która w głowie już knuła chytry plan. Podeszła nieco bliżej i zaraz otwarła sakwę, z której wyciągnęła kulkę posklejanych ze sobą nasion. Nazywała to kulą żartu, co z resztą było bardzo trafne. Rzuciła tą niewinną kulkę pod kopyta sarny i zaraz mocno skupiła się na tym, żeby te nasiona jak najszybciej wyrosły. Przymrużyła oczy, a nasiona powoli zaczęły się rozrastać kiełkować, a następnie zaczęły rosnąć, szybciej i szybciej. Pojawiły się kwiaty, które zaraz zwiędły, za chwilę jednak pojawiły się kolejne. Kolce stawały się coraz większe i większe, roślina, a dokładniej kaktus nabierał żywego, zielonego koloru. W końcu Cyth przestała się na tym skupiać i powoli otwarła szerzej oczy. Sarna była cała pokłuta kaktusem, za to wilk który wcześniej próbował ją zabić ześliznął się z niej i spadł na ziemię.
- To ty zrobiłaś? - Spytał niepewnie, acz nieco zdenerwowany wilk, który podszedł do Cyth. Szara dopiero po chwili dostrzegła, że to lider, na co zmarszczyła brwi. Nadal nie rozumiała, dlaczego nie wybrali kogokolwiek innego, tylko jego. W końcu był to samiec, a było tutaj również sporo samic godnych tego tytułu.
- Tak.
- Możesz teraz łaskawie usunąć tego kaktusa?
- Mój drogi, takie kaktusy żyją nawet sto lat, chcesz, żebym wykorzystała jakiś limit mocy czy co?
- W takim razie po co to robiłaś? - Silver zmarszczył brwi najwyraźniej lekko zdenerwowany raz patrząc na nią, a raz na swoją prawie zdobycz.
- Nie znasz się na żartach z zaskoczenia?
- Znam, ale to nie był żart.
- W takim razie jestem taka śmieszna, że tego nie ogarniasz.
- Pfff, jestem lepszy od ciebie.
- W czym? - Cyth podobała się ta gra, uwielbiała gry słowne. Skoro nadal się nie poddawał, to był godnym przeciwnikiem zabaw.
- Na przykład silniejszy, myślisz, że dlaczego wybrali mnie na lidera.
- Chcesz się przekonać czy aby na pewno?
  Uśmiechnęła się pod nosem patrząc w oczy wilkowi, który zmarszczył swoje brwi na tyle, że prawie nie było widać mu oczu. Wypuścił powoli powietrze przez nosi i pokiwał głową, co oznaczało potwierdzenie wyzwania. Cyth oddaliła się od niego i powoli zaczęli się okrążać. Pierwsza zaatakowała Cyth, Silver jednak odskoczył i przycisnął ją do ziemi. Jest silny - przemknęło przez myśl samicy, która stwierdziła od razu, że musi zmienić taktykę. Skoro jego atutem była siła, to musiała wspomóc się mocami. Kopnęła go w brzuch, ale ten nie odleciał w tył jak się spodziewała, za to jednak poluzował na chwilę uchwyt co wystarczyło, aby oddalić się w tył. Okrążali się powoli nadal i zdawało się, że Silver znowu chciał ją zaatakować i najpewniej trafnie, gdyby nie fakt, że Cytherea wyciągnęła zębami jakąś kulkę z sakwy, która po ostatniej akcji była otwarta i rzuciła ją pod łapy Silvera. Za sprawą jej mocy zaczęła się rozrastać i okazało się, że to... ligustr, który uwięził wielkiego krula Silwera w środku.
- Raz!, dwa! i... trzy! Haha! - Zaśmiała się teatralnie, a jej śmiech wypełniony był szyderstwem. Nie takim typowo niemiłym tylko bardziej rozbawionym. Szczerze mówiąc nie spodziewała się tego, że się na to nabierze, ale w końcu wiadomym było, że wadery są szczebel wyżej.
- Musisz cały czas rzucać tymi nasionkami?
- Może tak, może nie.
- Bez tej sakwy byłabyś już pokonana - W tym momencie nie czekając na odpowiedź skoczył na nią i przydusił do ziemi. Szarpała się, ale bezskutecznie. - Zwyczajnie jestem silniejszy.
- To nie zmienia faktu, że wygrałam. Z resztą jestem Cyth.

Silver?
----
+750 PD
~Maggie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz