Zostałam obudzona przez grzmot, który uderzył z nieba, jakby przodkowie z Cennetu wołali o pomstę. Yume siedziała niedaleko, wpatrując się w spadające krople. Pogoda była beznadziejna. Deszcz bez ładu i składu bębnił w klif i taflę wody. Miałam zamiar ponownie zamknąć oczy i kontynuować przerwany sen, ale szybko zorientowałam się, że Yume nie umknęło moje przebudzenie. Chcąc nie chcąc, przeciągnęłam się, dając samiczce wyraźny znak, że wstałam i wszystko jest w porządku.
– Beznadziejna pogoda, nie? – mruknęłam, a mój głos poniósł się echem po jaskini.
Skinęła łebkiem, potwierdzając moje słowa.
Kolejny grzmot, kolejny błysk. Wychyliłam łeb, a mój pysk został zbombardowany przez krople. Pojedyncze drzewa kłaniały się ciemnym chmurom, a wcześniej niewzruszona i spokojna woda zamieniła się w morderczy żywioł. Cały piękny krajobraz przeistoczył się w coś przerażającego, gotowego rzucić na każdego z pazurami i wydrapać mu oczy. Patrząc na to wszystko, miałam wrażenie, jakbyśmy znalazły się w bezpiecznym azylu, miejscu, do którego nie dosięgają ani morderczy żywioł, ani ostre pazury. Jasne było, że tutaj musimy przeczekać burzę.
– Podejrzewam, że szybko stąd nie wyjdziemy – powiedziałam w przestrzeń, dopiero później odwróciłam się i usiadłam obok Yume.
Czas spędzony tutaj zapowiadał się na jeden z najnudniejszych w moim życiu. Nie miałam zielonego pojęcia, o czym mogłabym rozmawiać z Yumeko. Nawet sama lisica wyglądała na taką, która niechętnie się odzywa.
Ze sklepienia jaskini zaczęła kapać woda, ale żadnej z tych kropel nie udało się dotrzeć do końca swojej drogi. Każda z nich gdzieś na wysokości moich oczu zamieniała się w czarny cień, który płynął w moją stronę. Cofnęłam się. Yume spojrzała na mnie zaniepokojona. Nie widziała tego? To znowu moje chore przywidzenia? Na Cennet, co się ze mną dzieje? Woda przestała kapać, ale słyszałam jej dźwięk, jakby zaczęła uderzać o kamienie – rytmiczne bębnienie kropli za kroplą, które nie istniały.
– Co się dzieje? – Usłyszałam pytanie i poczułam dotyk, które sprawiły, że wszystko zniknęło. Yume patrzyła na mnie pytająco.
– Nic. Już nic – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
– Czasem widzę i słyszę dziwne rzeczy. Ale to nic takiego – dodałam szybko, żeby nie wyjść na wariatkę.
– Co widziałaś? – zapytała zaciekawiona.
– Teraz? – prychnęłam. – Krople. Zamieniały się w cień, który chciał mnie dopaść. A później już ich nie było, ale słyszałam dźwięk, jakby nadal spadały.
Nie chciałam wyjść na wariatkę, ale ja chyba po prostu nią jestem.
Nie wiedziałam, jakiej reakcji mam się spodziewać, ale Yume zwyczajnie usiadła obok mnie. Zwykły gest, ale sprawił, że poczułam się lepiej niż po usłyszeniu jakichkolwiek pustych słów.
Kolejny grzmot nie zabrzmiał już tak strasznie, a błysk oświetlił wnętrze jaskini, ukazując coś, czego nie zauważyłyśmy wcześniej. Korytarz. Niski, ciemny i prawdopodobnie jeden z tych, gdzie już sama myśl o wejściu to grzech. Podniosłam się z miejsca i podeszłam do niego. Zajrzałam do środka, ale nie zobaczyłam nic oprócz wszechobecnej ciemności. Mimo wszystko było w nim coś, co przyciągało niczym magnes moją wrodzoną ciekawość. Korytarz musi do czegoś prowadzić. Dzięki takim sytuacjom mogłam śmiało utwierdzić się w przekonaniu, że jestem lekkomyślna. Uśmiechnęłam się do Yume zachęcająco, a później zniknęłam w przejściu. Nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić, dlaczego to zrobiłam. Kierowała mną zwykła (albo już ponadprzeciętna) ciekawość, czy może coś innego? Zastygłam w bezruchu, nasłuchując, czy samiczka idzie za mną.
Yume?
----
376 PD
Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz