Akcja toczy się po innych obecnych wątkach Haego!
Hae ciągle szedł przed siebie, już nawet nie wiedząc czego szuka. Z początku, po swoich wcześniejszych przygodach, chciał wrócić do cioci Yum. Prawda była jednak taka, że - choć sam nigdy by się do tego nie przyznał - zgubił się. Próbował znaleźć jeziorko nad którym się spotkali, jednak bez skutku. Postanowił więc po prostu iść przed siebie, w końcu i tak nie znał terenów.
Z każdym dniem Haemu szło coraz lepiej. Szybko polepszał swoje umiejętności łowieckie, czy też samego poruszania się bezszelestnie. Stał się też zdecydowanie ostrożniejszy. Parę razy usłyszał gdzieś w oddali podejrzane odgłosy czy kroki, ominął więc je szerokim łukiem. Udawało mu się złapać jakieś niewielkie zwierzątka, starał się też wykorzystać każdą okazję, choć i tak chodził wiecznie głodny. Dni mijały, a on nie natknął się na nic, ani nikogo ciekawego.
Aż pewnego razu Hae natrafił na wielkiego zająca. Lecz co w tym było takiego niezwykłego? A to, że zając ten zostawiał na sobą krwawy ślad, jednym słowem - był ranny. Takiej okazji malec nie zamierzał pozwolić, by przemknęła mu koło nosa. Z łatwością dopadł zwierzaka i zatopił w nim swoje kiełki.
Lecz ku zaskoczeniu nagle krzewy obok zaszeleściły, ktoś z nich wyskoczył i szybkim krokiem podchodził do malca. Była to biała lisica, cała w czerwone i szare wzory, najbardziej jednak w oczy rzucał się jej ogon. A raczej trzy ogony. Zanim jednak Hae zdążył zadać sobie już pojawiające się w jego głowie pytanie "Po co komuś trzy ogony?", zdał sobie sprawę, że lisiczka nie wygląda na dużo starszą od niego. Była od niego wyższa najwyżej o pół głowy.
Gdy do niego dotarła, stanęła i zadarła łeb wysoko, krzywiąc pysk jakby z obrzydzenia, spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
- Co tu robisz bez mamusi, szczeniaczku? - zapytała.
- Nie jestem szczeniakiem! Nazywam się Hae! - oburzył się. - Kim jesteś?
- Nazywam się Fallen, powiedziałabym, że miło mi cię poznać, ale tak nie jest. A teraz, gdy załatwiliśmy już formalności, zostaw tego zająca i sobie idź.
Haego wmurowało.
- C-co? - wydusił.
- Masz problemy ze słuchem?
- Nie, nie mam! - krzyknął marszcząc nos ze złości i wystawiając kły. Jakim prawem ona wydaje mu rozkazy?! - Ale to moja zdobycz! Sam ja upolowałem!
- Nie prawda. Ona nie jest twoja. Dostrzegłam ją pierwsza, już miałam ją złapać i nagle ty się pojawiłeś i mi ją ukradłeś.
- Co? Co za brednie! Skąd niby możesz wiedzieć kto zobaczył ją pierwszy?! To ja ją upolowałem, więc to moja zdobycz, a ty nie masz do niej żadnego prawa!
- Mam! - rzekła, nie spuszczając z niego pogardliwego spojrzenia. - To mój teren! Więc łaskawie sobie odejdź, szczeniaczku, póki jeszcze możesz.
Hae był już u kresu cierpliwości.
- To ty odejdź, póki jeszcze możesz! Uważaj, jestem bardzo groźny!
- Ojej, masz rację! - powiedziała cofając się dwa kroki, jakby ze strachu. - Wyglądasz na tak groźnego jak niedźwiedź w czasie hibernacji!
Hae pamiętał jak niedźwiedzie są straszne, wielkie i niebezpieczne, w końcu jeden z nich pozbawił kiedyś życia jego brata. Był więc niezwykle prze szczęśliwy, że ktoś wreszcie go docenił i porównał do tak groźnej istoty! Złość więc natychmiast zniknęła, rozluźnił się i niemal uśmiechnął. Może jednak da się z nią dogadać? Jedno tylko nie dawało mu spokoju...
- Eee... Tak właściwie... co to znaczy "hibernacja"? - zapytał, wyobrażając sobie, że to zapewne jakiś rodzaj dzikiej furii albo potężnej magii.
Lisiczka zaśmiała się. Nie był to jednak miły, uroczy śmiech jakiego można by się spodziewać od młodej samiczki, lecz szyderczy i pełen złośliwości.
- Hibernacja to stan w który zapadają niektóre zwierzęta podczas zimy. - wyjaśniła z uśmiechem. - Taki długi sen.
Wraz z tymi słowami całe zadowolenie Haego momentalnie zniknęło, zastąpione na powrót wściekłością i to dwukrotnie większą.
- Czy ty mnie właśnie obraziłaś?! - wrzasnął oburzony.
- Szybko łapiesz.
Jego oczy niemal płonęły z gniewu. Miał ochotę rzucić się na nią, wyrwać jej sierść, wydrapać oczy, zmusić, by ta przepraszała go za to co właśnie powiedziała i błagała, by pozwolił jej odejść. Tak też więc zrobił. A raczej tylko to pierwsze, gdyż jego marny atak prędko został powstrzymany, a on sam powalony na ziemię. Szybko wstał i chciał wskoczyć na plecy przeciwniczki, ta jednak, pochwyciwszy zająca w zęby, szybko ruszyła w kierunku drzew. Nie była jednak wystarczająco szybka, by umknąć mu całkowicie, gdyż Hae zdążył złapać jeden z jej ogonów. Lisiczka próbowała się wyrwać, lecz gdy ten nie dawał za wygraną, a wręcz wgryzał się w niego jeszcze mocniej, obróciła się i spróbowała uderzyć go łapą w pysk. By uniknąć ataku, lisek musiał puścić jej ogon, na co ta, na nic nie czekając, pognała dalej. Hae nie miał jednak zamiaru pozwolić jej uciec i ruszył w pogoń.
Fallen zaśmiała się przez zęby i na chwilę oglądnęła za siebie.
- Jak chcesz tego zajączka to go sobie weź! - wymamrotała niewyraźnie, szyderczym tonem.
Hae zasyczał wściekle, przyspieszając jeszcze bardziej. Niepohamowana nienawiść i żądza krwi skierowane jej stronę sprawiały, że łapy same niosły go naprzód, nie czuł też zmęczenia, a z biegiem czasu ani trochę nie zwalniał. Dobrze słyszał odgłos łap przed nim i bezbłędnie za nimi podążał, sprawnie przeskakując krzewy i omijając drzewa. Ku wielkiemu zdziwieniu lisicy, dotrzymywał jej tempa. I wtedy nagle...
Lisica zniknęła.
Po prostu. Hae zdał sobie sprawę, że nie słyszy już jej kroków. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Na pewno była zmęczona tym biegiem, więc gdyby była w pobliżu usłyszałby jej oddech. Nie słyszał jednak nic. Zaczął węszyć. Na pewno tu była. Ruszył więc za zapachem, lecz nigdzie się na nią nie natknął. O co chodzi? Skoro przestał ją słyszeć, musiała stanąć, nie mogła więc odbiec daleko!
A co jeśli to... jakaś moc?
Zatrzymał się nagle, kompletnie zrezygnowany. Co on, lisek, który nie odkrył jeszcze nawet jednej swojej mocy, jest w stanie zdziałać przeciwko komuś, kto opanował już swoje zdolności? Do oczu napłynęły mu łzy wściekłości i goryczy. Czuł się kompletnie bezsilny. Bezradność. Jak on nienawidzi tego uczucia! Z całej siły zacisnął pazury na ziemi i przejechał łapą po niej, wyrywając trawę i zostawiając głęboki ślad. Warknął wściekle, skoczył do najbliższego drzewa i uderzył w nie łapą, chcąc wyładować swoją złość. Lecz wtedy nagle jego łapa nie natrafiła na żaden opór.
Hae nie wiedział co się właśnie stało. Jego łapa po prostu... przeniknęła przez to drzewo. Spojrzał na siebie zdumiony. Nie wyglądał już tak jak wcześniej. Jego ciało było czarne i półprzezroczyste, wyglądał, jakby zmienił się w dym. Uderzył jeszcze raz w drzewo. Bezkształtny obłok dymu, który przed chwilą był jego łapą, uformował się na jej kształt z powrotem, gdy tylko oderwał się od drzewa. I wtedy nagle na powrót przybrał ciało lisa.
Co to było?
Hae wciąż nie mógł w to uwierzyć, stał jak oniemiały. Czy to... czy to była... moc?
I wtedy na pysku wciąż ledwo dowierzającego Haego pojawił się promienny uśmiech pełen szczerego zachwytu, radości i dumy, a wcześniejszy gniew poszedł w niepamięć.
* * *
Może i wczoraj Hae odkrył wreszcie swoją pierwszą moc, nie pomogło to mu jednak w niczym. A z pewnością nie w polowaniu. Dobrze zapamiętał to wrażenie, jakie towarzyszy jej aktywacji i gdy bardzo, naprawdę bardzo się skupiał, umiał to powtórzyć. Jednak mijały jakieś dwie sekundy i na powrót stawał się zwykłym liskiem.
W brzuchu burczało mu strasznie, a nie umiał upolować nic na tyle dużego, by zaspokoić głód. Co on ma zrobić? Nie ma szans, jeszcze trochę i zdechnie z głodu!
Nagle poczuł czyiś świeży zapach. Bez wątpienia należał on do jakiegoś lisa. Z ciekawości poszedł jego śladem, aż w końcu dotarł do jego źródła - niezbyt wielkiej, lecz z pewnością dorosłej lisicy. Ona również go zauważyła i zmierzyła wzrokiem, po czym, ku zaskoczeniu malca, ruszyła dalej, zupełnie ignorując jego obecność. Hae, bez dłuższego zastanowienia, ruszył za nią.
Lisica z początku nie zwracała uwagi na jego obecność, gdy ten jednak po dłuższym czasie wciąż nie odpuszczał, odwróciła się i spojrzała na niego.
- Dlaczego za mną idziesz? - zapytała spokojnym tonem.
Malec zacisnął wargi i wbił wzrok w swoje łapy, po czym spojrzał w jej oczy.
- Ja... eee... Jestem głodny.... - wydukał.
Eilay?
----
+802 PD
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz