Mój upadek zakończył się sturlaniem z górki. Najadłem się przy tym ziemi i trawy. Jednak zamiast skupiać sie na sobie, skupiłem słuch na słowach pewnej samicy. Szybko więc podniosłem swoje cielsko z ziemi i spojrzałem na postać przedemną. Była to skrzydlata lisica.
- Brak nie chciał przeztraszyć, on się tylko potknął. Brak bardzo nie lubi przemocy, nie chce zabijać. - powiedziałem analizując słowa samicy. - Brak jest medykiem, chętnie pomoże. - dodałem widząc rannego lisa. Miał strzałe w boku, a z powstałej w ten sposób rany sączyła się krew. Podszedłem powoli do rannego samca i lekkotrąciłem ciało obce. Na pysku lisa zaywarzyłem ból w tym momęcie. Utkwiła dojść głeboka, na szczęście lis bym przytomny. Dzięki temu miałem pewnosc, że nic powwżniejszego się nie stało. Lisica w ciszy obserwowała poczynania, kiedy ja badałem przypadek. Potrzebowałem czegokolwiek aby zatamiwać krwawienie. W skrócie potrzebowałem zamieść się w mojej jaskini.
- Panienka się nie martwi. Brak jednak ma jedno pytanie. Cze będzie problem kiedy weźmie rannego lisa do swojej jaskini? Potrzebuje zatamiwać krwawienie, a niestety tutaj tego nie zrobię. - powiedziałem nie spuszczając wzroku z rannego. Trochę się natrafiłem czy lisica się zgodzi, no i jak zareaguje moja matka ba eventualnych gości. Spojrzałem na pytaną samice, wyglądała ba lekko zaniepokojoną, ale i zamyśloną.
Altheia?
---
122 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz