czwartek, 13 września 2018

Od Zoli (do Aizena) "Wybuchowe spotkanie" cz.3

— Spłoszyłem ci zwierzynę co? — Debil pierdolony, wielki doktorek się znalazł. Nie, wcale, przecież nic się nie stało, tylko cały okoliczny zwierzyniec pouciekał zewsząd, akurat w czasie, gdy właściwie polowanie graniczyło z cudem.
— A żebyś chciał wiedzieć do cholery! — krzyknęłam głośno, coraz bardziej zdenerwowana. — Nawet nie wiesz jak długo czekałam na dogodną okazję, a ty wszystko zrujnowałeś! I co to w ogóle miało być?! — Nadal nie wiedziałam, czym był spowodowany wybuch. Owszem, wokoło leżało mnóstwo sprzętu, większego, mniejszego, głównie dziwacznego, ale praktycznie niczego nie byłam w stanie rozpoznać.
— Materiały wybuchowe z trzeciej serii A-3, zmodyfikowana dawka pod siłę. — Zamrugałam miarowo, nie będąc pewna o co nam obojgu się rozchodzi. Jaka seria, jaka modyfikacja, co za banialuki mi tu, szanowny panie, wciskasz. 
— Materiały wybuchowe trzeciej serii A, co? — spytałam sama siebie, powtarzając po nim jak papuga, zanim pokręciłam z niedowierzaniem głową. — Nie ważne! Przez ciebie uciekła moja zdobycz! — jęknęłam, krzyknęłam, warknęłam chyba wszystko na raz. Czaiłam się dosyć długo w okolicznych lasach, byłam zdecydowanie daleko od domu, przy okazji chcąc zaczerpnąć nieco informacji w poszukiwaniu kolejnych zleceń. A tu dziadyga sobie spory kawał ziemi rozwala, przy okazji niszcząc mi moje wszystkie plany. 
— No cóż, przepraszam, nie sądziłem że ktoś będzie polował, kiedy pytałem w wiosce, teren miał być wolny od wszelkich kłusowników. — Ach, chyba powinnam najpierw wybrać się do wioski, a dopiero później ruszyć na ustawianie obozu w pobliżu. W praktyce lasy były w końcu niczyje, lider jakoś sobie do nich praw nie rościł, ale równie niebezpieczne badania powinny być szerzej rozgłaszane! Albo mogłam to sobie wmawiać. 
— Co tak młoda dziewczyna jak ty, robi tu sama i do tego poluje? Gdzie twój ojciec, bo to pewnie z nim przyszłaś na polowanie, prawda? — Przewróciłam oczami, nabzdyczyłam się, zaraz wyprostowałam, opuściłam ramiona i uniosłam nieco głowę, żeby spojrzeć prosto w twarz starszemu mężczyźnie.
— Ależ oczywiście, zakłada pułapki po drugiej stronie rzeki — skłamałam prędko, może nawet za prędko, ale kto by się tym przejmował, gdy dalej łgałam jak z nut. — Panie, polować każdy może, wolny kraj, a to nie bajka o pierdolonym Czerwonym Kapturku, żebym musiała chodzić po doskonale znanych lasach z obstawą. Chyba że odkryłeś w sobie — zdecydowanie "panie" brzmiało zbyt szacownie w moich myślach, więc przeszłam prawie od razu na "ty" — jakieś wilkołacze zapędy, to proszę się spowiadać, wodę święconą trzymam przy pasie razem z kołkiem na krwiopijców i packą na muchy — kontynuowałam, drwiąc i gestykulując rano dłońmi. — I nie jestem młoda! — burknęłam na sam koniec, bardziej do samej siebie, nieco bardziej obrażona. Pff, żeby mi tu tak w środku lasu wiek wypominać. 
— Ja bym się chętniej dowiedziała, co się tutaj wyprawia, bo mi gówno nadal nic nie mówi. Jakie materiały wybuchowe? — spytałam, podchodząc bliżej do kilku rzeczy, rozłożonych na trawie. — I wybuchowe, bo wybucha, ale jak to robi? — dodałam, nieufnie przyglądając się nieznanym przedmiotom, zanim skrzywiłam się. — Może ja jednak przejdę się po tę wodę święconą, znajdę jakiegoś bajarza do święcenia, bo z tych dziwactw to mi jedynie diabeł na myśl przychodzi. — Strąciłąm przez przypadek łokciem jakąś rzecz z pobliskiego stołu, która zaraz spowodowała mały wybuch. Pisnęłam, odskakując szybko, lądując tyłkiem na ziemi. No i chuj to, co to za cholerstwa?

Aizen?
---
329 PD
~Mimma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz