- Uhm, bo ja przeprosić przyszłam - wymamrotała cicho. - I się spytać, czy może pomóc w czymś nie trzeba, czy cokolwiek, za to, co napsułam poprzednio, ale jak teraz przemyślałam, to mi, kurwa, rachunek jedynie rośnie. - Wypowiedź dokończyła głośnym jękiem. No ale co się dziwić, przyszła z zamiarem pomocy, a ledwo się zjawiła i już kolejne zniszczenia. I niech nawet nie wspomina o rachunku, bo kiedy pomyślę, ile pieniędzy zostało zmarnowane, to aż mi się kręci w głowę. Kiedy skończę te badania, muszę się udać na jakieś wakacje, bo to się źle skończy dla mojego zdrowia…
- Dobrze, wszystko za chwilę, stój tam i nie ruszaj się, jasne? - powiedziałem do niej, a ona energicznie pokiwała głową. Okej, to teraz trzeba się zabezpieczyć.
Zacząłem zbierać wszystko i to dosłownie wszystko, do szaf, szuflad. Nie chciałem, by cokolwiek zostało na wierzchu, wiem, że nie robi tego specjalnie, ale trzeba małej przyznać, że przyciąga za sobą, przynajmniej do mnie, niezłego pecha. A ja też nie mam nieskończonych funduszy…
Okej, chyba gotowe, pokiwałem kilka razy głową, kiedy oglądałem otoczenie. Wszystko zostało pochowane, gdzie się da, a same meble zostały zabezpieczone, wszystko powinno być okej… będzie dobrze? Nie mogę przestać się tym martwić… eh…
- Dobrze, wszystko zabezpieczone, a więc jeszcze raz, czemu zawdzięczam tę wizytę? - Zapytałem dziewczynę, która dalej lekko zdenerwowana patrzyła się dookoła. Skup się na swoim najbliższym otoczeniu, to będzie okej.
- Przyszłam podziękować za opatrunek i pomóc jako zadośćuczynienie za wszystko, co zrobiłam, ale… - Pod koniec jej wypowiedzi, wszystkie siły życiowe ją opuściły i pewnie, gdyby mnie tu nie było, padłaby na kolana, by się trochę poużalać nad swoim pechem...
Zola?
----
132 PD
Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz