— Dobrze, wszystko za chwilę, stój tam i nie ruszaj się, jasne? — Energicznie pokiwałam głową, mając pewność, że nie ruszę się nawet o milimetr, mając wrażenie, że zaraz cała jaskinia zapadnie się pod ziemię. Nadal w uszach dudniły mi dźwięki wybuchu i odłamujących się ze ścianek skał, a nogi trzęsły się same z siebie, nad czym nie miałam żadnej kontroli. Przestraszona, zirytowana i lekko zdezorientowana, bo jak to możliwe, że już nawaliłam, mogłam jedynie posłusznie wypełniać polecenia starszego doktorka. Który przy okazji zabrał się za sprzątania i opakowywanie wszystkiego, pewnie bylebym tylko nie dała rady niczego więcej nie psuć.
Cóż, nie mogłam mu zarzucić, że nie podjął potrzebnych środków ostrożności, tym bardziej że stare powiedzenie wyraźnie mówiło, że do trzech razy sztuka.
— Dobrze, wszystko zabezpieczone, a więc jeszcze raz, czemu zawdzięczam tę wizytę? — zapytał w końcu, gdy ja rozglądałam się wokoło, próbując zrozumieć, co on tu wyprawiał na dole. Materiały wybuchowe i tak dalej nie przedstawiały się jako bezpieczne w miejscu, które łatwo mogło ulec zawaleniu się. Zdecydowanie nie lubiłam ciasnoty, mroku i cholery, miałam wrażenie, że powietrze ledwo tutaj dociera.
— Przyszłam podziękować za opatrunek i pomóc jako zadośćuczynienie za wszystko, co zrobiłam, ale… — Naprawdę zaczynało chcieć mi się ryczeć. No bo "ale co"? Ostatecznie robić niewiele umiałam, ściskałam w dłoniach ten nędzny koszyczek od Bastiana ze świadomością, że jakby facet był mniej miły, to mógłby mnie pozwać i od razu do Carisy prowadzić. Już nie wspominając o ogromie szkód, jaki wyrządziłam jemu i jego eksperymentom, bo wyglądało na to, że kroiła się jakaś grubsza sprawa, porządniejsza wyprawa naukowa, bo nikt normalny nie bunkrował się w podziemiach.
— No i chuj. No to, w końcu dziękuję i trzymaj pan — wymamrotałam pod nosem, podając mu koszyk. — Może tutaj pomóc posprzątać? Pozmieniać coś tam i tak dalej? Przysięgam, że postaram się niczego więcej nie rozjebać w pobliżu, a przynajmniej, że się postaram.
Aizen?
----
154 PD
Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz