Milczała. Była lisem, a on wilkiem, jej wrogiem, albo chociaż jej przeciwnikiem. Jeśli nie miała zamiaru go zabijać czy atakować, to tym bardziej nie powinna się do niego odzywać. Niestety sytuacja była poważna, jej brat potrzebował natychmiast pomocy medycznej. Był ślepy, brakowało tylko, by kulał lub nie mógł chodzić na jedną łapę. Czy jego moce byłyby wtedy zachwiane? Nie mógłby widzieć świata kończynami? Altheia nie chciała znać odpowiedzi, co nie należało do normalnych zachowa samicy; z natury ciekawska i żądająca odpowiedzi na wszystkie pytania, teraz wolała pozostać w niewiedzy. A teraz wrócę do wcześniejszego tematu: czy konfrontacja z innych gatunkiem była w porządku? Nie miała czasu się nad tym zastanowić, Einar krwawił i z wbitą w ramię strzałą.
Pokręciła przecząco głową, nie odzywając się.
- Pomożesz Brakowi? - pokręciła przecząco głową. Basior wyglądał na zdziwiony odpowiedzią, ale nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Altheia sama podeszła do brata i wzięła go na plecy tak, jak to zrobiła wcześniej. Opatuliła brata skrzydłami tak, by nie dotknąć rany i spojrzała wymownie na ratownika, czekając, aż wskażę jej drogę. Ten szybko zrozumiał przekaz i byli już w drodze do jaskini nieznajomego.
Podcza drogi myślała mniej, niż zazwyczaj, a prawie w ogóle, co nie należało do rzeczy normalnych. Musiała być czujna, na wypadek, gdyby prowadziła siebie i kuzyna na rychłą śmierć, ale czy mogła narzekać? W końcu sama tu przyszła i w pewnym sensie przyprowadziła ze sobą rodzinę (nawet, jeśli on sam za nią poszedł, wiedziała, że to zrobi), więc wilki mogłyby uznać ich za szpiegów, którym los w tej chwili nie sprzyjał i chcieli się ich pozbyć na wypadek, gdyby się czegoś dowiedzieli (a jedyne, co tu znaleźli, to przepiękne kwiaty w lesie). Zastanawiała się, czy naprawdę prowadzi ją do jaskini; jeśli tak, to do jakiej. Do wspólnej, z innymi wilkami, do tajemniczej, w której przyjmował takich wędrowców, jak my, czy do swojej własnej, w której albo ktoś będzie, albo nie. Czuła strach, ale nie o siebie czy strach przed wilkami; bała się, ze przyprowadziła tu Einara na pożegnanie z życiem. Gdyby przeżyła i widziała, jak umiera, sama popełniłaby samobójstwo, albo już na zawsze została w świecie swego umysłu, będąc samotnym wariatem.
Oboje milczeli, tylko Einar czasem wydawał z siebie jęki, czyli oznakę życia. Szli szybko, chociaż Alia starała się iść płynnie, by nie sprawiać rannego żadnego bólu, ale nie należało to do najprostszych rzeczy. Czuła, jak woń w powietrzu się zmienia, była coraz bardziej uważniejsza, zwracała uwagę na każdy, najmniejszy dźwięk i przyglądała się drodze, jaką szli, by ewentualnie uciec nią prosto do stada, gdzie byli w pewnym sensie nietykalni przez wilki.
- Jesteśmy – spojrzała na niewielką jaskinię, nie zatrzymując się. Wkroczyła w ciemność, wyczuwając obecność jakiejś istoty.
- Brak? Już wróciłeś? - usłyszała cichy głos, należący do starszej samicy. Stanęła, gdy jej oczy zetknęły się z oczami wadery, leżącej przy ścianie. Ta podniosła łeb i uważnie przyglądała się towarzyszom. Altheia starając się, by przypadkiem jakiś jej ruch nie został odebrany jako atak lub obrazę, stała w miejscu i ze swoją naturalną miną, patrzyła na waderę, czekając.
Brak?
---
249 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz