niedziela, 11 listopada 2018

Od Aniego (do Stephana) "Niecodzienne spotkanie"

- Wszystko w porządku? - zapytałem, szybko podbiegając do mężczyzny. - Raczej nie spadł pan w nieprzyjemny sposób, jednak… - mówiłem, pomagając obcemu się podnieść na równe nogi.
Obecnie mam postój w mojej podróży, pogoda nie ułatwiała podróży, a ja i tak byłem do przodu z czasem, więc postanowiłem zboczyć z głównej drogi i rozbić obóz, po skończeniu wszystkiego usłyszałem głos wystraszonego konia. Pobiegłem za dźwiękiem i zobaczyłem moment, kiedy mężczyzna szarpał się z koniem, na pewno był utalentowanym jeźdźcem, bo gdyby był w pełni sił, na pewno byłby w stanie zapanować nad koniem, no właśnie, w pełni sił. Mężczyzna był ranny, dostrzegłem zakrwawiony bandaż na jego nodze, oraz ramieniu, zanim przyjrzałem się bliżej, koń wygrał, a nieznajomy wylądował na ziemi.
- Przeklęty koń, tyle czasu razem, a on po prostu uciekł! - wypalił wściekły mężczyzna, patrząc w stronę, w którą uciekł koń.
- Proszę się nie ruszać, rany się chyba pogorszyły - powiedziałem, widząc, jak już i tak zużyty bandaż nasiąka dużą ilością krwi. Muszę się tym szybko zająć, nie wiem, ile stracił krwi do tej pory.
Mężczyzna chciał chyba zaprotestować, ale nie czas na to, więc wziąłem trochę środków nasennych i podałem mu, z moją siłą nie było to problemem. Położyłem go powoli na ziemi, może i nie powinienem ot, tak mu ich podawać, ale próba wytłumaczenia osobie, która jest w stanie wielkiej wściekłości, że muszę się nią zająć, byłaby raczej trudna. Lek szybko zaczął działać i nieznajomy odpłynął. Następnie rozłożyłem na ziemi niewielki kawałek materiału i wyciągnąłem z torby wszystkie potrzebne rzeczy, a następnie przystąpiłem do akcji. Zdjąłem bandaż i zbadałem ranę, na ramieniu była to rana cięta, prawdopodobnie od miecza, natomiast ta na nodze była od strzały, nawet jej grot był dalej w środku, że też był w stanie jeździć konno w takim stanie.
Oczyściłem rany, a następnie nałożyłem na nie maści, następnie kolejne ich warstwy na bandaż i owinąłem rany. Będzie to znacznie lepsze niż na szybko zrobione opatrunki z wcześniej. Obejrzałem także na szybko resztę jego ciała, jednak nie zauważyłem innych ran. Okej, no to zostało mi go zanieść do obozu.
Złapałem obcego w pasie i jego ręce przewiesiłem sobie przez szyję i ruszyłem w stronę obozowiska.

***

- Dobrze, że nie miał innych ran - powiedziałem do siebie, myjąc ręce. Po powrocie położyłem mężczyznę w miarę sterylnym miejscu i sprawdziłem jego ciało. Jego ubrania były we krwi oraz brudzie, niepokojący jest natomiast fakt, że prawdopodobnie nie była tylko jego krew.
- Pańskie rzeczy położyłem, obok miejsca, gdzie pana położyłem, więc nie ma się czym martwić, może chciałby pan porozmawiać? - Tym razem nie mówiłem do siebie, mówiłem do mojego gościa, który stał za moimi plecami, prawdopodobnie z nożem w ręce.

Stephan?
----
260 PD
Owca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz