Bastian Niemój
Znany też jako River
Mężczyzna | 37 lat | Człowiek | Grayasexual | Wojownicy | Lekarz
Ścieżka Medyka
Poziom 2 812/1500 PD (1812 PD) | 10 punktów
Meian [howrse], Meian#7270 [discord]
Autor artu nieznany
Mężczyzna | 37 lat | Człowiek | Grayasexual | Wojownicy | Lekarz
Ścieżka Medyka
Poziom 2 812/1500 PD (1812 PD) | 10 punktów
Meian [howrse], Meian#7270 [discord]
Autor artu nieznany
Charakter
Izolda była ciepła, piękna i miała dobre serce, ale nikt nie wiedział, co widziała w pomniejszym, miejscowym włóczędze. Część emerytów wciąż kojarzy wiecznie niewybieganego, rudowłosego niemowę, który skradł serce jednej z lepszych panien na wydaniu. W tamtych czasach Bastian jeszcze nie miał nazwiska, był niczyj i tak mężczyzna czuje się do tej pory, pozbawiony bliskiej relacji ze społecznością Wojowników. Dopiero po szybkim ślubie wyszło z tego "Niemój", jakby Zolda Kieranówna szła za pierwszego lepszego kundla, ale w tamtym okresie wszyscy już wiedzieli, że Izoldę opuściły zmysły. Sama zainteresowana śmiała się z przyjętego nazwiska, gdy jej świeżutki mąż jedynie przewracał oczami, uśmiechając się pod nosem. Z niego taki teraz stary wyga, a wówczas amant z chłopaka był niczym z koziej dupy trąba. I chyba mu do teraz została ta nieumiejętność obchodzenia się z płcią przeciwną, opieszałość w ruchach, wyraźna wątpliwość widoczna we wzroku. Że za delikatne, zbyt wrażliwe, za małe, ale porządna żona nie ustawała we wbijaniu mu do głowy zasad dobrego wychowania, podstaw dżentelmeńskiej kindersztuby. Pierwszy do otworzenia drzwi, ucałowania ręki, pozdrowienia skinięciem głowy lub zdjęciem kapelusza. Potem nawet wyszło, że też z niemową to to bujdy były. Co prawda, jak się później okazało, mówił już wtedy, tylko mało, cicho, niezgrabnie, w dodatku głosem nienawykłym do wielkich porównań czy płomiennych monologów. Do tej pory nadal wiele osób w wiosce nie oczekuje od niego więcej, niż zwykłego skinięcia głową na powitanie, wierząc w miejscowe plotki, że głos mężczyzny jego ukochana zabrała ze sobą do grobu.
Bo właśnie taki jest Bastian, w ciszy pojawia się dopiero wtedy, gdy jest potrzebny. Tym swoim stukotem wielokrotnie sklejanych butów, zapowiada swoją obecność, bojąc się, że wystraszy domowników. Kiwa głową, oglądając zaropiałą twarz możnych córek. Doradza zatroskanym kobietom w połogu, które nie zdecydowały się na wybranie go za położnika, teraz cierpiąc katusze źle wykonanego zabiegu. Cierpliwie znosi dzieciarnię, która krąży wokół jego chatki nieopodal jeziora, próbując podebrać jabłka z sady czy kijami zdzierające niewypadłe jeszcze orzechy z łupinek na orzechowcu. Rozdaje ulicznym dziewczynom mieszanki, mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się chorób wenerycznych. Wioskowe plotkary do tej pory szemrają, że "River", jak przezwano w końcu mężczyzną od wodnej chałupy, należy do ludzi, którzy żyli w pokoju ducha, w zgodzie z samym sobą i naturą, więc nie należy mu w tym przeszkadzać. Zwłaszcza, gdy kolejny raz roztacza smutną, samotną aurę wokół swojej osoby, wolnym tempem próbując iść prosto, mimo ponownego przeholowania z alkoholem.
Bastian jest bardzo cichy, ale ciepły, możliwe, że ciepło to jedyne, co dostał w spadku po Izoldzie. Za wyjątkiem złamanego serca. Zola nieco pomaga, sierota po jakiejś starej prostytutce, która zapomniała, że zioła Bastiana nie wystarczą, żeby przeciwdziałać rozwojowi złapanej przez nią choroby. Sam River często zapomina o takich rzeczach jak jedzenie, polowanie, potrzeba zaopatrywania się w żywność czy sprzątania. Pod kilkoma względami jest pedantyczny, bałaganu sam z siebie nienawidzi, tylko po tych kolejnych kieliszkach, gdy wzrok zaczyna się rozmazywać, a żołądek chce usunąć truciznę z organizmu, jakoś nie chce mu się ruszyć tyłka i pozamiatać wiatrołap. Odkazić narzędzia. Oparzyć mazidła.
To osoba, której nie zapłacisz, a przynajmniej nie walutą. Bastian nie lubi pieniędzy, są mu niepotrzebne, woli małe, proste opłaty, z czego Bóg mu da. Chleb upieczony dzisiejszego poranka, stare prześcieradła, które świetnie nadadzą się do wykorzystania w pracy czy sadzonki nowych kwiatów, którymi zachęci pszczoły do zamieszkaniu w ulu przy ogródku chatki.
Nie lubi bólu, ale lubi dawać życie, piękno i nadzieję, więc to nie ten typ osoby, do której pójdziesz nastawić obsunięty park czy naprawić załamaną kość. Bastian zajmuje się kobietami w ciąży, rozważa problemy ginekologiczne, tworzy swoje mazie, kremy, szampony, pomagając zmienić kolor włosów, uleczyć zniszczone włosy czy pozbyć się upierdliwych pieprzyków. Doucza dzieciarnię, pozwalając im buszować po swoim ogrodzie, pokazując w jaki sposób należy opiekować się roślinami, opowiadając dlaczego tak ważne jest regularne dbanie o higienę i tłumacząc o potrzebie niesienia pokoju. Nie uznaje niepotrzebnej, wulgarnej przemocy, a agresywne zachowania wywołują u niego zgorszenie, bo jemu też kiedyś wybaczono dawne krzywdy, wiec wierzy, że on również powinien nieść przebaczenie.
Niezależnie od tego, co sądzi Zola.
Bo właśnie taki jest Bastian, w ciszy pojawia się dopiero wtedy, gdy jest potrzebny. Tym swoim stukotem wielokrotnie sklejanych butów, zapowiada swoją obecność, bojąc się, że wystraszy domowników. Kiwa głową, oglądając zaropiałą twarz możnych córek. Doradza zatroskanym kobietom w połogu, które nie zdecydowały się na wybranie go za położnika, teraz cierpiąc katusze źle wykonanego zabiegu. Cierpliwie znosi dzieciarnię, która krąży wokół jego chatki nieopodal jeziora, próbując podebrać jabłka z sady czy kijami zdzierające niewypadłe jeszcze orzechy z łupinek na orzechowcu. Rozdaje ulicznym dziewczynom mieszanki, mające zapobiegać rozprzestrzenianiu się chorób wenerycznych. Wioskowe plotkary do tej pory szemrają, że "River", jak przezwano w końcu mężczyzną od wodnej chałupy, należy do ludzi, którzy żyli w pokoju ducha, w zgodzie z samym sobą i naturą, więc nie należy mu w tym przeszkadzać. Zwłaszcza, gdy kolejny raz roztacza smutną, samotną aurę wokół swojej osoby, wolnym tempem próbując iść prosto, mimo ponownego przeholowania z alkoholem.
Bastian jest bardzo cichy, ale ciepły, możliwe, że ciepło to jedyne, co dostał w spadku po Izoldzie. Za wyjątkiem złamanego serca. Zola nieco pomaga, sierota po jakiejś starej prostytutce, która zapomniała, że zioła Bastiana nie wystarczą, żeby przeciwdziałać rozwojowi złapanej przez nią choroby. Sam River często zapomina o takich rzeczach jak jedzenie, polowanie, potrzeba zaopatrywania się w żywność czy sprzątania. Pod kilkoma względami jest pedantyczny, bałaganu sam z siebie nienawidzi, tylko po tych kolejnych kieliszkach, gdy wzrok zaczyna się rozmazywać, a żołądek chce usunąć truciznę z organizmu, jakoś nie chce mu się ruszyć tyłka i pozamiatać wiatrołap. Odkazić narzędzia. Oparzyć mazidła.
To osoba, której nie zapłacisz, a przynajmniej nie walutą. Bastian nie lubi pieniędzy, są mu niepotrzebne, woli małe, proste opłaty, z czego Bóg mu da. Chleb upieczony dzisiejszego poranka, stare prześcieradła, które świetnie nadadzą się do wykorzystania w pracy czy sadzonki nowych kwiatów, którymi zachęci pszczoły do zamieszkaniu w ulu przy ogródku chatki.
Nie lubi bólu, ale lubi dawać życie, piękno i nadzieję, więc to nie ten typ osoby, do której pójdziesz nastawić obsunięty park czy naprawić załamaną kość. Bastian zajmuje się kobietami w ciąży, rozważa problemy ginekologiczne, tworzy swoje mazie, kremy, szampony, pomagając zmienić kolor włosów, uleczyć zniszczone włosy czy pozbyć się upierdliwych pieprzyków. Doucza dzieciarnię, pozwalając im buszować po swoim ogrodzie, pokazując w jaki sposób należy opiekować się roślinami, opowiadając dlaczego tak ważne jest regularne dbanie o higienę i tłumacząc o potrzebie niesienia pokoju. Nie uznaje niepotrzebnej, wulgarnej przemocy, a agresywne zachowania wywołują u niego zgorszenie, bo jemu też kiedyś wybaczono dawne krzywdy, wiec wierzy, że on również powinien nieść przebaczenie.
Niezależnie od tego, co sądzi Zola.
Aparycja
Bastian jest średniego wzrostu, rudowłosym mężczyzną, który swoje już przeżył i to widać. Wystarczy spojrzeć na jego zgięte w czasie pracy plecy, zaciśnięcie warg przy kucaniu, żeby nie wydobył się z nich żaden jęk czy wyciąganie szkiełka powiększającego, żeby móc w spokoju przeczytać pożyczoną książkę. Mimo wszystko trudno zaprzeczyć, żeby mężczyzna nie był w dobrym zdrowiu. Rude pasma nie zostały jeszcze tknięte przez siwe pasma, na ustach błąka się wciąż niedbały, ale zawsze szczery, uśmiech. Zęby zdrowe, silne, których pozazdrościłaby mu niejedna panna na wydaniu, tylko nogi takie lekko koślawe, po dawnej kontuzji biodra, które nigdy już nie wróciło do pełnej sprawności. Co prawda obecnie można spotkać go raczej z podkrążonymi, przekrwionymi, niebieskimi oczami, z coraz częściej drżącymi rękami i z potknięciami, jakby chodzenia zaczynało sprawiać mu trudność. To kwestia choroby alkoholowej, jego namiętności życia, które po śmierci Izoldy stało się jego ostoją.
Uzdolnienia
Zajmowanie się swoim ogródkiem i sadem. Tworzenie maści, kremów oraz leczniczych herbat. Zainteresowanie literaturą i historią, chociaż nie stać go na regularne kupowanie książek.
Moce:
Moce:
- Widzenie falowe - możliwość użycia rentgenowskiego wzroku, pozwalającego prześwietlać organizm bez ryzyka napromieniowania.
Relacje
- ♱ świętej pamięci Izolda "Zolda" z panieńskiego Kieranówna, z mężowego Niemój, czyli ukochana żona, z której śmiercią Bastian nigdy się nie pogodził, a po pochowaniu małżonki popadł w alkoholizm. Wyjątkowa kobieta, o wyjątkowych możliwościach, która zmarnowała swoje krótkie życie na oddanie swojego serca osobie bez przeszłości i przyszłości, czyli o zakochaniu się po otrzymaniu pierwszego bukiecika ziół na trądzik. Radosna osoba, która do końca swoich dni każdy wschód słońca witała melodyjnym śpiewaniem starych, wiejskich piosnek w wymierającym dialekcie. Ich białe małżeństwo przetrwało ciężkie zimy, lekkie lata, wiosenne podtopienia, ale w końcu jesienny okres choroby zmógł Zoldę na wieki wieków.
- Zola, z panieńskiego nieznane, bo sierota bez papierów, z przybranego Niemój, czyli jedno z dzieci, które niegdyś z głodu kradło jabłka z pańskiego ogrodu, zanim zostało złapane za rękę na gorącym uczynku. Zamiast oberwania w dupę, przystawiono ją do stołu, postawiono ciepłą miskę z zupą, gdy Bastian wprawnym okiem liczył żebra dziecka przez cienką tunikę. Następnego dnia poszedł rozprawić się ze siostrą zakonną, która początkowo pozwoliła na wędrówki Zoli, pod warunkiem powrotu w nocy do domu. Dopiero po dwóch latach udało mu się przejść poprawnie procedurę adopcyjną i Zola została raptem trzyletniej wiosny powitana w chatkowej dobudówce. Ich relacja nie jest całkowicie ojcowsko-dziecięca, prędzej można mówić tu o płynnym przechodzeniu z ja-dbam-o-ciebie-ty-dbasz-o-mnie do nie-jesteś-moim-ojcem.
Zola uparcie wypomina mu, że jest już stary, zgrzybiały, a ona prędzej czy później wyfrunie z gniazda na zamążpójście i mógłby sobie kogokolwiek znaleźć. Ot, że tu tyle bab i chłopów w okolicy się kręci, to przecież znaleźć łatwo.
Brak aktywnego boostu.
Zezwolenie na adopcję: Nie
Los postaci po odejściu właściciela: Najprawdopodobniej naskrobię ostatni post, w którym Bastian odejdzie razem z Zolą w poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi.
Informacje dodatkowe: Najchętniej piszemy wątki w typie 200/300 słów i jesteśmy w stanie w miarę regularnie odpisywać, jeżeli nie zajmujemy się milionem innych spraw. A to już rzadkość, więc trzeba się przygotować na sytuacje, że jeden odpis na tydzień albo pięć w jeden dzień.
Limit wątków: 2/2
Limit wątków: 2/2
Witam (z Teklą) i życzę weny oraz pomysłów <3 *znowu jestem pierwsza*
OdpowiedzUsuńi wgl Wojownicy to teklowy klan
cieplutko witamy w naszych szeregach Panią, Co Zadaje Trudne Do Ogarnięcia Pytania ;>
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona pomysłem na postać i mam nadzieję, że będziesz dobrze się czuła u Katuś i Pesi za piecem
Siemandero Feliks macha i zaprasza wiesz że my chcemy cnie no normalnie
OdpowiedzUsuń