niedziela, 9 września 2018

Od Zolany "Wędrówki poparte nudą" [Q1w]

  Lato było bolesne. Za gorąco, zbyt duszno, w dodatku choroby pojawiały się jak grzyby po deszczu, roznoszone razem z pyłem i kurzem miejskich ulic, zagnieżdżając się w płucach i sprawiając, że Zola chciała po prostu uciec. Uciec do swojej dziczy, zaczaić się na jakąś upolowaną zwierzynę czy chociażby pognać siną w dal dzięki wałachowi sąsiada, ale koń sam nie wyrabiał przez upalną pogodę. Zresztą, nawet polować się nie dało, bo zwierzęta chowały się tchórzliwie po norach, szukając cienia. Spora ilość wodopojów wyschła, pożółkła trawa nieprzyjemnie skrzypiała pod nogami, to i podejście do zwierzyny graniczyło z cudem, jeżeli zależało komukolwiek na zrobieniu tego w ciszy.
  Zostawało w końcu zrobić rzecz, do której Zola zabierała się od dawna. Jej trening na wojownika stał w miejscu, bardziej dziewczynę zajmowała lektura pożyczonej od kogoś książki, aniżeli stanie w palącym słońcu, w dodatku w pełnym rynsztunku bojowym. Zawsze należała do osób bardziej pragmatycznych, dlatego w końcu przełamała się, podliczając czy zrobiła wszystkie obowiązki domowe.
  Cała bastianowa chata zamieciona, ciepły obiad z zimnym deserem czekał w spiżarce, gotowy już do spożycia, a sam właściciel powinien wrócić za kilka godzin głodny, zmęczony i zbyt zaabsorbowany nowym przepisem na miksturę, żeby przejąć się nieobecnością przybranej córki. Idealna sytuacja, dlatego dziewczyna odwiesiła sprany fartuch na stojak, chwyciła za poręczny plecak, dodatkowo dopinany do pasa, co by się nie ślizgał i nie uciekał z ciała za bardzo. Rozpisała prostą kartkę, wyjaśniając, że poszła szukać pracy i nie wie kiedy wróci, a potem dziarskim krokiem przed siebie.
  Cel jej podróży nie był aż tak daleko, w czasie polowań niejednokrotnie przemierzała wiele większe odległości, ledwie pół dnia zeszło jej może, więc w końcu uszczęśliwiona zapukała w drzwi lidera Wojowników, starając się jako-tako prezentować. Upomniała samą siebie, żeby nie burczeć za mocno, bo o ile w przydrożnej karczmie mogła robić za gówniarską atrakcję, o tyle ta osoba z łatwością mogłaby skręcić jej kark. I pewnie nikt by nawet nie zaprotestował, więc w myśl: "Zola, trzymaj gębę na kłódkę", tuż po otworzeniu drzwi wypaliła:
— Cześć, Zola jestem, wojownik z wojowników i te sprawy, nie ma może czegoś do roboty?

---
208 PD
~Mimma

1 komentarz:

  1. Przepraszam, że tak długo ;__;

    [dziękuję za pomysł, Owieczka]
    Carisę doszły słuchy odnośnie handlu niewolnikami w miasteczku portowym i Zola ma zbadać sprawę i znaleźć jakieś dokumenty, które mogą być dowodami.

    Jeszcze raz przepraszam aaaaa szkoła to zło

    OdpowiedzUsuń