– Krzaki – powiedział tak oczywistym tonem, jakby naprawdę to było oczywiste. – Nigdy ich nie widziałaś? Mogę ci pokazać.
Chyba powinnam podziękować za okazaną mi litość i wyrozumiałość. Krzaki? Pewnie, że je widziałam, zwłaszcza że ukrywałam się w nich, kiedy cię obserwowałam.
Biłam się z myślami. Iść, nie iść. Prawdopodobnie wybrałabym tę drugą opcję, gdyby nie cichutki głos w mojej głowie, podpowiadający mi: w krzakach łatwo ukryć ciało... łatwo ukryć ciało... Był jak echo, które odbijało się od ścian umysłu i wracało, zagłuszając inne, bardziej rozsądne myśli. Nie dawał mi wyboru.
– Pokaż – mruknęłam, starając się zabrzmieć jak najbardziej normalnie. Nie wiem, czy mi się udało, jednak Finn bez słowa ruszył przed siebie. Nie miał szans na zobaczenie moich pytających spojrzeń, ponieważ posłusznie szłam za nim. Przykuwaliśmy spojrzenia ciekawskich wilków i nic w tym dziwnego. Razem tworzyliśmy niecodzienny duet – dziwak z dziwaczką. Jeden mówi w swoim własnym języku, druga rzadko opuszcza swoje miejsce zamieszkania.
Mijaliśmy coraz więcej krzaków i zaczynałam zastanawiać się, dokąd Finn mnie prowadzi. Niewykluczone, że on też jest psychopatą i właśnie zostałam jego ofiarą. Dałam się nabrać jak szczeniak. Najgorsze, co mogłam teraz zrobić, to okazywanie strachu i niepewności. O nie, Finn, tak łatwo ci się nie dam. Nie tylko świadomość ewentualnego morderstwa była tutaj najgorsza. Upał kilku ostatnich dni bardzo dawał się we znaki, przez co spacer stał się mało przyjemny. Nawet ptaki i inne niewielkie stworzonka schowały się do cienia, natomiast my brnęliśmy przed siebie w pełnym słońcu. W coś ty mnie wpakował, cholerny głosie?
Dalszą drogę przebyliśmy przy akompaniamencie piosenek Finna, które na początku cichutko nucił pod nosem, z każdym krokiem zwiększając tonację.
Celem naszego spaceru okazały się resztki sarny obrośnięte ze wszystkich stron kaktusem. Finn podbiegł do niego zadowolony, delikatnie trącając łapą wyrastające kolce. Podeszłam bliżej. Cóż, widok raczej niecodzienny, mimo wszystko nie miałam pojęcia, dlaczego Finn mnie tutaj przywlókł. Bądź co bądź miałam zobaczyć krzaki, a nie kaktusa.
– Podoba ci się krzak? – zapytał z nadzieją.
– Krzak? – prychnęłam. – Mówisz o kaktusie?
Spojrzał na mnie z politowaniem, jakby chciał powiedzieć: nie znasz się. Przyglądał się roślince z jawnym zaciekawieniem.
– To nowy gatunek – rzekł tonem prawdziwego naukowca, który właśnie dokonał przełomowego odkrycia.
Co jak co, ale takiej głupoty nie mogłam znieść. Jako medyk, mimo że nie zajmowałam się leczeniem za pomocą ziół, znałam się na roślinach i doskonale wiedziałam, że to nie żaden krzak, ale najzwyklejszy w świecie kaktus. Jedyną zagadką było, skąd on się tam wziął.
– Czy tobie to w jakikolwiek sposób przypomina krzak? – zapytałam, teatralnie przewracając oczami.
Na odpowiedź musiałam trochę poczekać. Finn zamknął oczy, co wyglądało, jakby bardzo intensywnie myślał, a ja znowu zaczęłam zastanawiać się, jaką chorobą spowodowane jest jego zachowanie.
– Też jest zielony – powiedział tak, jakby wygłaszał właśnie jakiś niepodważalny argument.
Na przodków, to się nie dzieje naprawdę... Zaczęłam poważnie żałować, że zgodziłam się gdziekolwiek z nim pójść. I podobno to przyjaciel lidera. Finn denerwuje mnie już po chwili znajomości, co dopiero musi czuć biedny Silver?
Samiec wyglądał na zdenerwowanego tym, że nie uznałam jego argumentu, ja natomiast byłam zdenerwowana jego obecnością. To nie mogło skończyć się dobrze.
Finn?
nawiązanie do opowiadania Cyth
----
+313 PD
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz