Silver potrząsnął głową z rezygnacją. Nie mógł pozwolić na to, by jeden z jego wojownik odpływał podczas polowania, nawet jeśli był to Finn, który po prostu taki był i nic się z tym zrobić nie dało. Zaczął się zastanawiać, czy to, że czarny wilk jest tak infantylny i dziwaczny jest skutkiem jakiegoś urazu w dzieciństwie. Przywódca zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wie o przeszłości Finna, to znaczy zanim dołączył do jego klanu jeszcze za czasów Terry Nihil, stosunkowo małej wyspy, na której trzy rozumne rasy musiały się tłoczyć. Choć biały basior oddałby na tę chwilę wszystko, aby móc wrócić tam i zobaczyć twarze dawnych przyjaciół, służących, wojowników, Dessin i ich wspólnych szczeniąt, wiedział że Avfallen jest o wiele większe i bardziej przystosowane do życia niż ta malutka wysepka. Wracając, lider łamał sobie głowę, wymyślając najbardziej absurdalne scenariusze sprowadzające się do okropnego wypadku, po którym Finn stał się taki, jaki jest teraz.
- Silverze, wszystko okej? - szepnęła cicho Isabelle. Silver właśnie w głowie widział miniaturową wersję Finna, która ganiała po lesie, gdy nagle grunt pod nogami się skończył i szczeniak spadł z klifu, uderzając się w głowę. Leżał tak przez kilka godzin, dopóki Isabelle nie zlitowała się nad biednym szczeniakiem i nie zabrała go do medyka... czekaj, przecież Isabelle była niewiele starsza od Finna, jakim cudem może wyglądać tak staro? - Umm, Silverze... - teraz dopiero dziwny obraz zniknął, a przed sobą miał zmartwioną twarz szarej wilczycy, której długie uszy standardowo były położone na głowie, a wydłużony pysk niemalże dotykał jego własnego. Biały wilk zauważył kątem oka, że od jakiegoś czasu stoją, a Finn wykorzystuje ten czas i obwąchuje pobliskie krzaki.
- Nic mi nie jest, Isabelle. Zamyśliłem się po prostu. - odpowiedział, odsuwając się lekko, na co wadera spłonęła rumieńcem (tak wiem, wilki się nie rumienią bla bla bla). Wyraz zatroskania jednak nie zniknął z jej pyska. Silver szybko przywołał Finna do porządku i ruszyli dalej, czujnie węsząc. Ostatnio widział dość pokaźne stado na wschód od jego obozu, tak więc tam też się udali.
Wyszli na wielką polanę, gdzie pasło się spokojnie stado jeleni. Silver zaczął okrążać teren, starając się już wcześniej wypatrzyć najsłabszego osobnika. Czekał też na Finna i Isabelle, którzy mieli wyskoczyć z nienacka i zacząć pogoń. Odliczał powoli do piędziesięciu.
Dwa wilki, ciemnoszary i czarny, gnały obok siebie, wznosząc tumany kurzu pod swoimi łapami. Widok dwóch drapieżników skutecznie wystraszył stado, które zaczęło uciekać. Silver po chwili dołączył do swoich przyjaciół i w biegu wyszukiwali najsłabszej samicy.
Po chwili ją znaleźli - najmniejsza, słaba, nie była w stanie dogonić stada. Finn, który biegał najszybciej, skierował się na nią i złapał ją za nogę, miażdząc potężną szczęką. Sarna zaczęła rozpaczliwie wyrywać się z uścisku, próbując wznowić ucieczkę na trzech nogach. Mimowolnie zaczęła zwalniać, a wtedy dołączyli się Silver i Isabelle, która zrównała się z ofiarą i wgryzła jej się w gardło. Sarna upadła, ciągnąc za sobą czarnego basiora, który jeszcze nie puścił nogi. Starała się walczyć o życie, próbując wstać i dalej uciekać, ale zbyt szybko traciła krew, która ciekła z nogi i z gardła. Silver postanowił ją dobić, aby oszczędzić jej cierpienia.
- Dobra robota. - powiedział, gdy było już pewne, że ofiara jest bez życia. - Aczkolwiek to stado tak prędko tu nie wróci. Muszę wysłać gońca do obozów położonych dalej na wschodzie, że niedługo do nich dotrze stado. Dość duże. Dzięki temu tamtejsi zwierzchnicy na pewno zarządzą grupowe polowanie, przynajmniej ja bym tak zrobił. - mruczał do siebie samego lider. - Isabelle? Biegnij do obozu przekazać te informacje naszemu gońcowi. Ja i Finn zaniesiemy zdobycz.
- Do wschodnich obozów, duże stado przybywa przepędzone z Wielkiej Polany. Przyda się grupowe polowanie. Zrozumiane, spotkamy się w obozie, panie.... To znaczy przywódco. - poprawiła się szybko wilczyca widząc groźne spojrzenie swojego władcy. Już tyle razy mówił jej, żeby przestała nazywać go "panem".
"Ty nie masz pana, Isabelle." - mówił jej Silver - "Jesteś panią samej siebie."
- Tak, Isabelle. Do zobaczenia. - wadera pobiegła pędem w stronę obozu. Wtedy basior odwrócił się do swojego towarzysza i zawołał:
- Finn, pomóż mi z tą sarną! - spostrzegł wtem, że wilk znów go nie słucha tylko przygląda się gąsienicy jedzącej liść krzaka z nienawistym spojrzeniem. - Nosz na naszych dzikich przodków, Finn, co ty znowu wyrabiasz?!
- Królu Silverze... - podjął Finn, ale biały basior mu przerwał:
- Nie gadaj tylko rusz ten tyłek i łap za tę sarnę! - rzucił poirytowany, lecz drugi wilk nie ruszył się z miejsca.
- Królu Silverze, krzaki...
- Co krzaki, co z nimi znowu?! - rzucił serio wkurzony lider.
- ...czuję, że krzaki to jest coś, czemu chciałbym się poświęcić. Tak bez reszty, jak staw szczupakowi.
- Co ty do cholery teraz wygadujesz?!
Finn?
----
+440 PD
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz