Przeciskam się przez krzaki, których gałęzie boleśnie ocierają się o moją skórę. Muszę zachować ciszę, wiedząc, że właśnie wkraczam na tereny Łowców - rozszarpanie przez wilki to ostatni rodzaj śmierci, jaką pragnęłabym zginąć. Staram się nie wydawać żadnych dźwięków, choć przy obecnym terenie, przez jaki właśnie się przeciskam, jest to niemal niemożliwe; krzewy otaczają mnie zewsząd, szeleszcząc liśćmi przy każdym moim ruchu. Nieświadomie wstrzymuję na chwilę oddech, mrużąc oczy, żeby uspokoić nerwy. Nie mogę myśleć o tym, że jeden mój błąd i zostanę rozszarpana przez ostre jak brzytwa kły.
Rozglądam się wokół, chcąc upewnić się, że wilczych pysków nie ma w pobliżu. Być może tylko wydaje mi się, że nie jestem obserwowana - te zwierzęta mają zdecydowanie o wiele bardziej wyczulone zmysły ode mnie. Czuję, że z moim marnym arsenałem, który ogranicza się do łuku i strzał, może być krucho z samoobroną przed krwiożerczymi paszczami.
Przepycham się dalej, niechcący nazdepując na patyk pod moimi stopami. Ten pęka z trzaskiem, a ja w panice zaciskam oczy, odliczając w myślach do dziesięciu, byle przeczekać ten drobny błąd. Otwieram oczy. Nic się na mnie nie rzuca, na nasz świat nie czyha apokalipsa, więc oddycham głęboko, ponownie przepychając się przez tonę liści i gałęzi.
W końcu wytyczona ścieżka krzewów się kończy, a ja wychodzę na odsłonięty teren - tu już nie mam się gdzie ukryć przed Łowcami. Czuję palące uczucie, że mam niewielką ilość czasu na wykonanie mojej misji, za którą prawdopodobnie oberwałabym od Carisy w łeb. Jeśli jednak chcę osiągnąć sukces, muszę działać sama.
Rozglądam się pośpiesznie wokół, by w końcu ruszyć szybkim tempem przez łąkę, która mnie zewsząd otacza. Jeden krok. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Widzę już mój cel - wilcze obozowisko. Muszę się wkraść do tego jednego, jedynego, upragnionego obozu, nieważne jakim kosztem. Klnę cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, że głupim pomysłem było przyjście tutaj bez asekuracji. Jeśli ja zginę podczas tej misji, wszystko pójdzie na marne, włącznie z moim marnym żywotem. (Pomińmy to, że i tak nie ma kto tęsknić).
Szósty krok. Jestem już przy celu. Rozglądam się ostatni raz, po czym wchodzę szybko do pomieszczenia, w duchu modląc się do bogów, żeby nikogo nie zastać. Mam wrażenie, że serce, ten marny organ służący jedynie do pompowania krwi, zaraz wypadnie mi z piersi. Słyszę głośny szum krwi w uszach, więc zagryzam wargę, starając się opanować ogromny stres, który właśnie przyciska mnie z pełnią swoich możliwości.
Ale to, co zastaję, przechodzi moje wszelkie oczekiwania.
Spodziewam się arsenału wojennego, wszelkich przedmiotów do torturowania lisów i ludzi, może i zapasów żywności, jakiegoś legowiska... Ale wszędzie otaczają mnie cholerne świeczniki. Cała kolekcja świeczników, które zdają się mnie obserwować. A może wilki opanowały umiejętność zmiennokształtności i właśnie jestem przez nie otoczona?
Wyciągam dłoń, żeby przejechać dłonią po najbliżej leżącym mnie świeczniku. Knot jest wypalony, zdaje się więc, że ktoś niedawno go zapalał. Zastanawiam się, czy na pewno dobrze trafiłam. Może to nie legowisko przywódcy, a jakiejś niezrównoważonej szamanki, która namawia wszystkich do medytacji ze świecznikami?
Widzę zapalniczkę, więc niepewnie sięgam po nią. I tak nie ma tu nic ciekawego. Odpalam drobne urządzenie, przykładając do knota, który zaczyna się palić słabym, pomarańczowym płomieniem. Patrzenie w ogień mnie uspokaja na tyle, że zapominam na chwilę, w jakim miejscu się znajduję.
Szkoda, że przez to tracę również ostrożność. Coś powala mnie na ziemię - czuję, jak ostre pazury boleśnie wbijają mi się w łopatki, czuję ciepły oddech na swoim karku i momentalnie zamieram w miejscu. Zwierzę - prawdopodobnie wilk, w końcu to na ich terenach się znajduję - przygniata mnie na tyle mocno, że nie mogę się poruszyć. Czekam więc na jego ruch, mając nadzieję, że najpierw wysłucha powodów, dla których się tutaj znajduję, wtedy możliwości ucieczki wzrosną.
Przymykam oczy, oddając się w całości mojemu wrogowi.
Silver?
----
+372 PD = lvl 2
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz