sobota, 29 grudnia 2018

Od Morrigan "Listy, herbata i nocne życie"

  Tej nocy obudziłam się później niż zwykle. Bezsenność dokuczała mi od lat, więc nie zdziwiłam się nagłym przebudzeniem, dopóki nie spojrzałam na zegar. Było wpół do drugiej. Zwykle budziłam się około północy, więc to musiał być znak. Wielu ludzi by to zlekceważyło, jednak u mnie brak snu była traktowana jak choroba, którą trzeba było stale monitorować. Wiedziałam iż już nie zasnę, wstałam więc z łóżka i zaparzyłam sobie wiśniowej herbaty. To zawsze w niej topiłam wszystkie swoje smutki i żale. Każda noc w tym domu miała słodką woń dorodnych owoców i papieru. Większość tych bezsennych nocy spędzałam na pisaniu listów, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Z szuflady stolika nocnego wyjęłam pióro i ozdobny papier listowy. Wzięłam łyk ciepłego napoju i zabrałam się do tworzenia. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, do kogo dzisiaj skierować moje słowa. W głowie miałam mętlik, lecz padło na czasy liceum. Usilnie próbowałam sobie przypomnieć kogoś, kogo miło z tych czasów wspominałam. Nagle dostałam olśnienia. Edward... Chłopak z wielkim sercem i bogatym wnętrzem, stale dążący do swych marzeń. W tamtych czasach nie miałam zbyt wielu przyjaciół, a tak właściwie to ani jednego. Miałam zupełnie inne zainteresowania niż wszyscy. Co interesowało moich rówieśników? Wieczne bijatyki, śledztwa, czasem medycyna lub muzyka... Ta ostatnia tylko w kilku wyodrębnionych przypadkach. A jakie było moje hobby? Uwielbiałam chodzić na spacery, słuchać muzyki która doprowadzała mnie do płaczu, grać na gitarze, pisać owe listy których nie wysyłałam. Jednego dnia natknęłam się na rudowłosego chłopaka, który dzielił ze mną poglądy na różne tematy. Zaczęło się od niewinnych rozmów, poprzez spacery przez polany, aż do pewnego momentu. Któregoś razu podczas jednej z naszych przechadzek Edward powiedział jedno zdanie, które na zawsze pozostanie w moim sercu: "To koniec". Po tych dwóch bolesnych słowach puścił moją dłoń i oddalił się szybko. Stałam tak sama na środku ścieżki roniąc srebrzyste łzy. Czułam, jak powoli z mojej ręki ulatnia się ciepło które mi dawał. W jednej chwili straciłam sens mojego życia. Już nigdy więcej nie pojawił się na żadnym wykładzie, ani nie widziałam go w mieście. Już wiedziałam, do kogo dzisiejszej nocy się zwrócę. Przytknęłam stalówkę do papieru, a słowa same układały się w zdania i przelewały na pergamin.

  Cześć Ed,
  Dawno się nie widzieliśmy, prawda? Nawet nie wiesz jak tęskno mi do Ciebie. Myślę właśnie o tym co przeżyliśmy. Niedawno doszła mnie wiadomość, że spełniłeś swoje marzenia. Chciałam Ci pogratulować, iż jesteś taki wytrwały w dążeniu do spełniania wyznaczonych sobie celów. U mnie jest z tym gorzej. Szczerze mówiąc, to przestaję mieć kontrolę nad swoim życiem. Kiedy zakończyłam studia rzuciłam wszystko i kupiłam sobie mieszkanko w centrum. Dzięki wielkiemu spadkowi po rodzicach nie muszę pracować, więc mam całe wolne dnie na przemyślanie swojego życia.
  Przypomniałam sobie teraz, jak pomagałam Ci zdobyć serce pewnej słodkiej dziewczyny, dla której już w pierwszym semestrze straciłeś głowę. Zaczęło Ci się z nią układać, lecz kiedy zniknąłeś - ona również. Przez długi czas okłamywałam sama siebie, że to zbieg okoliczności. Teraz wszystko do mnie dociera, że zabrałeś ze sobą właśnie ją - uroczą Cherry, a ja stałam się dla Ciebie niewidoczna. Nigdy nie postrzegałam jej jako swojej rywalki, dopóki z nią nie zniknąłeś. Nie mam Ci tego za złe, gdyż wiem że nie jestem nikogo ani niczego warta. Zawsze starałam się wybić Ci z głowy alkohol i używki, jednak nie chciałeś słuchać. Ona zaś tak na Ciebie wpłynęła, iż przestałeś przychodzić upity o trzeciej nad ranem do domu, ani nic nie brałeś. Staram się cieszyć Twoim szczęściem, i jak na razie idzie mi to całkiem nieźle. Nie chcę, abyś źle mnie zrozumiał: nie jestem zazdrosna, zła czy też zawiedziona. Nie czułam do Ciebie więcej niż pokazywałam, chociaż nadal pamiętam jak próbowałeś mnie pocałować.
  Sama nie wiem co mam myśleć. Pamiętaj, że na Ciebie czekam i przyjmę Cię do siebie z otwartymi ramionami. Powiedz coś, cokolwiek, a wrócę. Pragnę znów zobaczyć Twój uśmiech, bez względu na wszystko. Teraz zaprzeczę własnym słowom.
Zawsze będę Cię kochać,
Morrigan

  Włożyłam list w kopertę i ułożyłam go na samym czubku sterty innych słów, które nie zostaną wysłane. Poczułam jak łamie się od środka na myśl o Teddym. Jednocześnie tęsknota dręczyła moją duszę, nie dając myśleć o niczym innym. Jedna łza po drugiej spłynęły po mojej twarzy wprost na poduszkę. Ciche szlochanie zamieniło się w płacz połączony z krzykiem rozrywającego mnie bólu. Płakałam dobrych kilkanaście minut, aż całe emocje wypłynęły razem ze srebrzystymi kroplami na zewnątrz. Leżałam tak na łóżku bez sił. Nie byłam w stanie ruszyć żadną kończyną, wspomnienia odebrały mi wszystko. Czy raczej on... Chciałam przestać o tym myśleć, jednak nic innego nie mogło zagłuszyć jego imienia. Po chwili wyrównał się mój oddech i zaczęłam nabierać energii. Po kilku minutach swoistej regeneracji nabrałam ochoty na nocny spacer. Zawsze takie wyprawy dawały mi wenę na nowe utwory jak i pozwalały oczyścić myśli. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej mój ulubiony komplet ubrań: rurki typu jeans, obcisłą bluzkę w białe paski, rozpinaną bluzę i tego trampki, a wszystko w czarnym kolorze. Szybko wciągnęłam na siebie ciuchy, i zrobiłam sobie dość nietypową fryzurę: tak zwane upięcie w romantycznym stylu, czyli zebrane u góry włosy a reszta rozpuszczona. Naciągnęłam kaptur na głowę i wyszłam z domu. Na dworze było kilka stopni, jednak nie przeszkadzało mi to. Twardo szłam chodnikiem w świetle kilku latarni. Żółta poświata błąkała się po burej kostce i ciemnozielonym trawniku, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Na ulicy nie było nikogo, bo kto wychodziłby na podwórze o tej godzinie? Z daleka słyszałam tylko odgłosy kończących się zabaw w pobliskich gospodach. Jutro nie szłam do pracy, mogłam więc przechadzać się po osiedlu nawet do rana, jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Niedługo zaczną wracać do domu ludzie, którzy pod tak dużym wpływem alkoholu będą w stanie zrobić wiele rzeczy. Zapatrzona w ziemię szłam powoli, dopóki ktoś nie pociągnął mnie za rękę w boczną uliczkę. Napastnik zakrył mi dłonią usta i unieruchomił ręce. Nie miałam pojęcia co robić. Próbowałam się wyrwać, jednak silne dłonie trzymały mnie mocno przy ścianie. Poczułam jak w rękę wbija mi się igła. Po minucie zrobiło mi się przyjemnie, a ciało samo opadło w ramiona atakującego.

***

  Obudziłam się przywiązana, nie mogąc się ruszyć. Do sali wszedł nieznany mi mężczyzna.

Ktoś? Takie średnie opko na początek
---
616 PD
~MImma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz