Biały basior prędko zasnął w swym legowisku i spał aż do południa, przez co członkowie jego obozu narobili niezłego rabanu. Zaczynając od zaległych patroli na bójce między młodymi uczniami kończąc Silver już po godzinie czuł się, jakby był na nogach cały dzień. Ponadto nie minęła mu złość na Finna. Co on sobie myślał, oddalając się tak daleko od obozu?
Mimo wszystko jednak w głębi duszy cieszył się, że na złamaniu czy tam skręceniu nogi się skończyło. Wredny wilczur odczuwał nawet w pewnym sensie satysfakcję, że czarny basior dostał nauczkę i najpewniej przez najbliższy czas nie będzie mógł się ruszać z obozu.
Gdy sprawy obozowe zostały mniej więcej ogarnięte, przywódca ruszył do jamy Isabelle, gdzie tej nocy spał Finn. Już przy wejściu odurzył go mocny zapach ziół przechowywanych przez waderę i pewien znany mu słodki akcent przebijający aromat leżącej w pobliżu szałwii. Przez krótką chwilę zastanawiał się, czemu tak miło mu się kojarzy, skoro z natury nie znosi leczniczej zielonki, gdy nagle poczuł delikatne otarcie chudego ciała i jego umięśniony tułów. Stała mieszkanka jaskini właśnie wróciła z polowania, niosąc w pysku dwa nieco wychudzone króliki. Przeszła bezszelestnie obok władcy Łowców i podeszła do śpiącego Finna, przed którym położyła obie zdobycze.
- A ty nic nie jesz? - zapytał Silver, ignorując to, że wadera od czasu wejścia traktowała go tak, jakby był jedynie podmuchem jesiennego wiatru.
- To on musi dużo jeść, bo noga mu się nie zrośnie. - odrzekła tylko, jakby to było coś oczywistego.
- Ty też musisz się pożywić, od wczoraj nie miałaś niczego w pysku. - na te równie spokojne i o dziwo ciche stwierdzenie wilczyca nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Pójdę coś upolować wieczorem.
- Zgoda.
Po tej wymianie zdań zapadła krępująca cisza, przerywana spokojnym oddechem Finna. Po chwili Silver wkurzył się na to, że jego przyjaciółka nie kontynuowała konwersacji, więc podszedł i trącił czarnego wilka łapą.
- Wstawaj, śpisz dłużej niż niedźwiedź w czasie zimy! - burknął na pobudkę.
- Siemka Silverze królu, idziemy oglądać krza... to znaczy polować? - zapytał Finn radosnym i beztroskim tonem, jednak gdy prawie wymówił słowo "krzak", mina mu ścierpła.
- Nie możemy Finn, z twoją nogą nie jest za dobrze.
- Całe szczęście, że mój ogon nie ucierpiał, wtedy to byłoby po mnie. - odrzekł.
- Z całą pewnością. - rzekł, po czym zwrócił się do Isabelle: - Długo będzie w takim stanie?
- Przynajmniej do zimy, poza tym teraz jest ślisko i znów mógłby sobie nadwyrężyć łapę. - odparła cicho, a z gardła Finna wydobył się żałosny szloch.
- I jak ja mam znaleźć wilczych przyjaciół jak nie mogę stąd wyjść?
Kotóź?
----
+206 PD
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz