poniedziałek, 12 listopada 2018

Od Carisy (do Karo) "Klan Rzab" cz.4

  Zła Pani Meow, jak ona tak mogła? Była wyjątkowo niewychowanym kotem. Carisa wciąż przepraszała ciemnowłosego chłopaka, który tylko poważnie na nią spoglądał, ale nie wyglądał na złego. Gdy po raz dziesiąty wypowiedziała te słowa, on powiedział tylko "wystarczy", na co dziewczyna umilkła. Ton jego głosu był taki poważny, taki surowy, przez co jego nowa znajoma zrezygnowała z dalszych wypowiedzi.
  Po chwili mogli usłyszeć jakiś dziwny dźwięk, jakby coś uderzyło w okno. Carisa wstała i wyszła z domu, by zobaczyć co się stało, a zaraz za nią wyszedł Karo. Byli zdziwieni tym widokiem, bo nigdy wcześniej nie zobaczyli czegoś podobnego. Pod oknem Carisy leżała żaba, mała żaba, którą trudno było zobaczyć. Skoro była taka mała, to jakim cudem ten dźwięk był taki głośny? Może nie aż tak, bez przesady, ale jednak było można usłyszeć to uderzenie. Biedna żaba, widać, że źle to przeżyła. Miała spłaszczony pyszczek (?) i ani Karo, ani Carisa nie byli pewni, czy ona w ogóle żyje. Wojownik podniósł zwierzę i zaniósł je do domu ciemnowłosej. Ostrożnie położył żabę na stole, wyglądał na przestraszonego, a Carisa z każdą chwilą była coraz bardziej pewna tego, że chłopak nie jest taki groźny na jakiego wygląda i w rzeczywistości uwielbia żaby. Lekko się uśmiechnęła, a później zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Karo oglądał żabę i był widocznie zdenerwowany. Dziewczyna również się jej przyglądała, ale po chwili przestała i westchnęła.
- Karo... - zaczęła. Chciała to powiedzieć bardzo delikatnie, tak, żeby chłopak się tym zbytnio nie przejął. On spojrzał na nią wzrokiem co ty robisz, nie widzisz tej żaby?. - Ona chyba nie żyje - mruknęła dziewczyna. Karo udawał, że się tym nie przejmuje, że wcale nie zależało mu na tym stworzeniu. Odetchnął i popatrzył na Carisę swoim słynnym "groźnym wzrokiem", który dziewczyna podczas ich krótkiego spotkania mogła podziwiać już kilka razy, więc go zapamiętała.
  Karo bez słowa wyszedł z domu ciemnowłosej i zostawił ją samą przy martwiej żabie. Ona podbiegła do okna i wyjrzała przez nie, by zobaczyć gdzie biegnie chłopak (i zobaczyć gdzie mieszka, by później włamać się do jego domu). Mruknęła coś pod nosem i wróciła do stołu, na którym znajdował się Rzab. Karo był załamany, a Carisa wcale mu się nie dziwiła (no może trochę...), bo to przecież był jego przyjaciel, którego poznał zaledwie kilka godzin temu. Dziewczyna nie wiedziała co ma teraz robić i pewnie siedziałaby przy stole wpatrując się z zwierzę, gdyby nie pewna mała kotka, która wciąż czekała zamknięta w innym pomieszczeniu. Najwyraźniej miała już dość tego i chciała wrócić do swojej ukochanej właścicielki, która właśnie kierowała się w stronę drzwi do pokoju, w którym przebywała Pani Meow. Otworzyła je, a z nich wybiegł wściekły kot. Ten widok nie był obcy Carisie, jej zwierzątko często było zdenerwowane, między innym przez gości w ich domu, którzy często tu przebywali. Przywódczyni lubiła zapraszać swoich poddanych na herbatkę i rozmawiać z nimi o sytuacji w klanie lub o pogodzie, która ostatnio nie była zbyt piękna, ciągle ten deszcz, zimno i jeszcze nie można wyjść z domu bez ciepłego ubrania, a tego Carisa nie znosiła.
  Spojrzała na swoją kotkę, która prychała na nią i patrzyła tak, jakby zaraz miała się na nią rzucić z pazurami. Nigdy wcześniej nie była zamykana w innym pokoju, ale ta sytuacja była na tyle poważna, że ciemnowłosa była zmuszona to zrobić. 
- Wybacz mi, Pani Meow - powiedziała Carisa i zniżyła się, by pogłaskać kotkę. Ona dalej była obrażona i nie miała ochoty na coś takiego, więc pobiegła do "swojego" pokoju i położyła się na łóżku, po czym zasnęła. 
  Dziewczyna westchnęła i postanowiła wyjść z domu, chociaż zaczynało robić się ciemno. Zarzuciła na siebie coś ciepłego i szybko pożegnała czarną kotkę wybiegając z miejsca, w którym ostatnio prawie wcale nie przebywała. A gdzie chciała iść? Do Karo, który był tak załamany całą tą sprawą. Carisie zrobiło się smutno widząc jego reakcję, więc chciała zobaczyć co u niego. Jak dobrze, że zapamiętała gdzie szedł, a jego dom był niedaleko jej. Szybkim krokiem przemieszczała się, a z każdą chwilą było coraz ciemniej, ta pora roku już chyba taka jest: zimna i brzydka, a do tego taka nudna, przez co nic nie chciało się robić.
  Po kilku minutach była już pod domem nowego znajomego. Zapukała do jego drzwi i usłyszała kroki. Drzwi się otworzyły, a ona ujrzała tego samego chłopaka, wysokiego i ciemnowłosego, a do tego smutnego. Patrzył na nią pytającym wzrokiem, jakby oczekiwał czegoś i właśnie tak powinno być. Carisa jednak zrobiła inaczej, bez zastanowienia weszła do jego domu, co nie było do końca miłe i grzeczne. 
- Hej! Co ty robisz? - zawołał Karo. Dziewczyna się odwróciła, ale jej jedyną odpowiedzią był cichy śmiech. Teraz tym, co chciała zrobić było zwiedzenie jego domu, a dopiero po tym wyjawienie o co naprawdę chodzi. Nie ukrywajmy, to nie było grzeczne.
  Przywódczyni zaczęła przyglądać się wszystkiemu w domu wojownika, a on tylko patrzył na to ze zdziwieniem. Chyba nikt wcześniej nie wszedł mu od tak do domu i zaczął go podziwiać. Carisa miała bardzo dziwne pomysły, dlatego powinno się ich unikać.
- A może zrobiłbyś herbatę zamiast tak stać, co? - zapytała i się zaśmiała, jednak zabrzmiało to dość poważnie, a Karo mruknął coś pod nosem i poszedł do kuchni, by zrobić herbatkę, którą Carisa kochała. Nie był zadowolony z tej sytuacji, a dziewczyna zaczynała go irytować. Nie dość, że weszła mu do domu, to jeszcze kazała zrobić sobie herbatę! Piła ją już dzisiaj, ale najwidoczniej herbaty nigdy za mało.
  Po dokładnym obejrzeniu mieszkania i zwiedzeniu go, nowa znajoma chłopaka usiadła na fotelu, które znajdowało się w jednym z pomieszczeń. Karo zawołał ją na herbatę, a ona szybko się podniosła i wbiegła do kuchni, usiadła przy stole i zaczęła oglądać herbatę. Dziwne zachowanie, co nie? Carisa uważała, że jej herbata jest najlepsza, a warto zobaczyć, czy ten podejrzany gość nie wsypał jej czegoś do napoju. Co jeśli pragnął jej stanowiska i zrobiłby wszystko, by je zdobyć? Nieee, nic tam nie ma, można pić.
- To... Po co tu przyszłaś? - zapytał Karo, a ona lekko się uśmiechnęła, pijąc herbatkę zrobioną przez miłośnika żab.
- Ach, no tak. Nie powiedziałam ci o co chodzi! - uśmiechnęła się. - Może chcesz zrobić pogrzeb dla Rzaba? Widziałam, że się tym przejąłeś. 
- Ja? Naprawdę tak myślisz? Chyba żartujesz, żadna żaba mnie nie interesuje! - to oczywiście nie była prawda, bo Karo wprost ubóstwiał te stworzenia, a to wcale nie było coś, czego trzeba się wstydzić. 
- Na pewno? - zapytała, a on popatrzył w inną stronę. - Nie chcesz mnie odwiedzić i zrobić pogrzebu dla żaby?
  Karo odetchnął i kiwnął głową twierdząco, a Carisa znów się zaśmiała. Szybko wypiła swoją herbatę i miała zamiar wyjść, bo robiło już ciemno, a ona nie lubiła chodzić w ciemności, można powiedzieć, że się bała.
- To ja już pójdę - powiedziała i podeszła do drzwi. Otworzyła je, a tam... ciemno. Dziewczyna wydukała z siebie krótkie i ciche "o nie". Popatrzyła na Karo, który siedział sobie przy stole, a później znowu na to, co znajdowało się za drzwiami. Gdy chłopak zdał sobie sprawę z tego, że ktoś jeszcze jest w jego domu, postanowił zapytać czy jeszcze czegoś potrzebuje. Ona kiwnęła głową i chciała wyjść, jednak nie mogła, zbyt się bała.

Karo?
---
880 PD
~Mimma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz