Kazałam mu skupić się na swoich łapach. Zapewniłam go, że wyglądają jak krzaki, dzięki czemu chętnie przystał na propozycję i miałam go z głowy przez całą drogę. Był cicho, szedł ze spuszczoną głową, nie śpiewał ani nie podchodził do każdego krzaka, tak jak miał w zwyczaju. Czasami miałam wrażenie, że do Grety idę samotnie. Z takim Finnem mogłam podróżować.
Wilk przeistoczył się w ,,starego Finna" tuż przy jaskini Grety, która oznaczała koniec naszej wędrówki.
– Jesteśmy – oznajmiłam.
– Gdzie jesteśmy? – Finn rozglądał się zdumiony po okolicy. Wszędzie tylko drzewa, trawa, kwiatki i paprocie. Czegoś tu brakuje, tylko czego... – Tutaj nie ma krzaków – powiedział rozczarowany, przymrużył oczy i wzrokiem pełnym nadziei próbował dostrzec czy przypadkiem gdzieś dalej nie ukrył się chociaż jeden mały krzaczek. – Po co mnie tu prowadziłaś, skoro nie ma najważniejszej rzeczy? Aha, już wiem! – wykrzyknął radośnie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Chcesz, żebyśmy je razem tutaj zasadzili? Zgadłem?
– Nie – odpowiedziałam, a cień nadziei w jego oczach bezpowrotnie zgasł. Niewiarygodne, ile te rośliny musiały dla niego znaczyć. – Chodź. Pokażę ci coś lepszego niż krzaki.
– Nie ma nic lepszego od krzaków – zaprotestował, ale posłusznie poszedł za mną.
Stanęłam w wejściu do jaskini, przypominając sobie poprzednią wizytę w tym miejscu. Bardzo nie chciałam tam wracać, jednak jakaś część mnie rwała się do tego, by przekroczyć próg i w końcu dowiedzieć się wszystkiego o Finnie.
– Tutaj też nie ma krzaków – jęknął wilk i zanim się obejrzałam, zerwał się do biegu, rzucając mi na odchodne: – Ja ich poszukam!
Zaskoczona i lekko przerażona, rzuciłam się za nim w pogoń. Nie chciałam, aby znalazła go Greta. Jako podobno nieprzewidywalna staruszka mogła zrobić mu krzywdę, a przecież nie o to chodziło, przynajmniej nie przed wykonaniem badań. Finn był jednak o wiele szybszy ode mnie i zniknął w jednym z korytarzy. Zatrzymałam się, szybko łapiąc oddech. To by było na tyle z tej szaleńczej pogoni. Teraz pozostało mi tylko czekać na to, aż Greta znajdzie go pierwsza. Usiadłam na jakiejś skalnej półce z wywieszonym jęzorem. O mamo, to nie miało tak wyglądać. Przez chwilę czekałam w ogłuszającej ciszy. Ze stresu zrobiło mi się zimno. Finn, wracaj tutaj jak najszybciej. Gdzieś ty polazł, niedojdo?
Niestety, a może i stety, zamiast Finna zobaczyłam inną postać. Wadera łypnęła na mnie, nie odzywając się ani słowem. Zapewne oczekiwała wyjaśnień, dlaczego znalazłam się w jej jaskini bez pytania.
– To tak... – odchrząknęłam, zeskakując ze skalnej półki. – Przyprowadziłam do ciebie tego, którego możliwe, że zbadasz. Tylko, że jest mały problem – urwałam na chwilę. Twarz Grety nie zdradzała żadnych emocji. – Ten wilk jest gdzieś w tej jaskini. Chyba, że posiada ona jakieś inne wyjścia, w takim razie może być już na zewnątrz. Uciekł mi zanim zdążyłam powiedzieć, żeby się mnie pilnował.
Greta nie poruszyła się, ale przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że na jej pysku pojawił się delikatny uśmiech.
– Znalazłam go już – oznajmiła ze stoickim spokojem. – Chodź.
Poczułam ukłucie w żołądku, ale opanowanie wadery sprawiło, że po chwili już przestałam się stresować. Nie miałam pojęcia, ile będą trwały te badania. Ciekawe, czy w tym czasie Silver będzie szukał swojej przyjaciela. Zupełnie tego nie przemyślałam. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że to wszystko nie będzie trwało długo.
Finn?
---
259 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz