To było dziwne. Bardzo dziwne. Tak dziwne, że aż straszne. Lepiej dla wszystkich byłoby gdyby to po prostu był zły sen. Ale niestety to działo się naprawdę.
Carisa miała iść do jakiejś bazy, w której aktualnie przebywają ludzie, którzy planują ją obalić. Chciała być przywódczynią, ale nie umiała walczyć i nie była groźna ani straszna. Można nawet powiedzieć, że się do tego nie nadawała. Lepsze byłoby dla niej życie medyka, ale tego już nie może zmienić.
Dziewczyna kierowała się w stronę opuszczonego budynku, który wskazała Zero Two i ciągle się odwracała. Może da się jakoś inaczej temu zapobiec, bez walki? Westchnęła, mruknęła coś do siebie i znów poszła w kierunku budynku. Gdy stała przy jego drzwiach, spojrzała przerażona na Zero Two, a ta tylko kiwnęła głową. W końcu postanowiła wejść. To nie może dobrze się skończyć.
Ciągle odwracała się, by sprawdzić czy przypadkiem ktoś za nią nie idzie. Nie, nikogo tutaj nie ma. Idąc dalej słyszała głosy, ale nie takie jak ten jej. Mówili coś o Carisie. Osoby będące w budynku nie mogły mieć dobrych zamiarów. To byli ci, o których mówiła Zero Two.
Carisa bała się podejść, ale musiała to zrobić, inaczej rzeczywiście mogłoby im się udać ją obalić. Była coraz bliżej. Pomyślała o Zero Two, dlaczego ona nie może jej teraz pomóc? To wszystko było takie dziwne, takie podejrzane. Nadal nie mogła zaufać różowowłosej.
Była tak blisko, że mogli ją zauważyć. Na szczęście nie byli tak spostrzegawczy i nie dostrzegli skradającej się dziewczyny. Była przerażona, a w głowie miała wiele różnych myśli. A co jeśli ją zauważą? Na pewno tak się stanie. Może lepiej się wycofać, przecież Zero Two może pomóc. To było straszne, a przynajmniej dla niej. Z jednej strony przywódczyni mogła po prostu wyjść z budynku tak, by jej nie zauważyli, ale wtedy mogli zrealizować swój plan i zrobić jak mówiła Zero Two, a z drugiej strony zostać i ich pokonać co jest mało prawdopodobne. Pewnie oni są silniejsi i mają lepsze moce od przywódczyni, bo u niej tylko jedna się ukazała, a w dodatku nienajlepsza.
Dziewczyna odetchnęła i myślała jak to wszystko zrobić. Jak ona ma zacząć walkę mając tak słabą moc, z którą wiele nie zrobi przeciwnikowi. W dodatku nigdy nie walczyła, więc nie wiedziała nawet jak to ma wyglądać.
Stwierdziła, że lepiej nie próbować nie wiedząc jak to zrobić. Odwróciła się w stronę wyjścia i najciszej jak mogła zaczęła kierować się do drzwi. Miała nadzieję, że nikt nie zauważy, jednak nie wyszło tak jak chciała. Jedna osoba, była to wysoka czarnowłosa dziewczyna, która wyglądała na groźną, wyszła z pomieszczenia, w którym znajdowali się ludzie, którzy chcieli ją obalić. Carisa znała tą dziewczynę, była wojowniczką z jej klanu, z którą często rozmawiała o pogodzie. Osoba, którą nigdy by o to nie podejrzewała, właśnie to robiła. Przez krótką chwilę stały przyglądając się sobie. Wojowniczka była widocznie zaskoczona obecnością przywódczyni. Po chwili zawołała swoich towarzyszy, a Carisa zaczęła biec w stronę wyjścia. Miała nadzieję, że tam będzie Zero Two i jej pomoże, ale bała się, że tak się jednak nie stanie.
Słyszała jak tamci za nią biegną i coś mówią. Przywódczyni była przerażona, nie mogła nic zrobić.
- Zero Two! - krzyknęła Carisa wybiegając z budynku. Na szczęście różowowłosa dalej tam była i czekała na nią. Dziewczyna cały czas się bała, ale z Zero Two mogła poczuć się chociaż trochę bezpieczniej. Wojowniczka wyglądała na osobę, która rzeczywiście umiała walczyć i nie bała się niczego, a tego najbardziej brakowało Carisie. Przywódczyni była zbyt miła, by zrobić coś takiego, ona wolała siedzieć w domu z Panią Meow lub przechadzać się po okolicy, również z czarną kotką, za którą tak bardzo tęskniła w tym momencie.
- Co ty zrobiłaś? - zapytała Zero Two. Wyglądała na zaskoczoną. Na dalsze rozmowy nie było zbyt dużo czasu, bo zanim Carisa zdążyła odpowiedzieć, jej towarzyszka zrobiła kilka kroków w przód patrząc na przeciwników. Oni także wyglądali na przestraszonych, z wyjątkiem jednej, tej czarnowłosej wojowniczki, która tak bardzo lubiła rozmawiać o pogodzie z Carisą. Inni natomiast wiedzieli, że nie powinni zadzierać z Zero Two.
Dziewczyna stała za różowowłosą i przyglądała się tej scenie. W jej oczach było można zobaczyć strach, ale też szacunek do członkini klanu, która nie wiadomo czemu pomagała przywódczyni. Mogłaby się po prostu tym nie przejąć, a wtedy zapewne Carisa straciłaby swoją pozycję w klanie.
Carisa już myślała, że to wszystko skończy się bez walki z jej udziałem, ale nie mogło być tak pięknie. Zero Two cofnęła się i znów stała obok przywódczyni.
- Zero Two… - mruknęła Carisa, chociaż to nie był najlepszy moment na rozmowy. Ona spojrzała na nią pytająco. - Nauczysz mnie być jak ty? Chcę być groźna...
Zero Two?
słabo wyszło :C
---
577 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz