Owa żaba ([*]) była bardzo ciekawa. Miała zieloną skórę i ładne oczy. Niestety uciekła szybko, zostawiając mnie i przywódczynię klanu samych. Carisa White. Nigdy nie słyszałem tego nazwiska, a ona jeszcze uważa się za przywódczynię klanu.
- Może chciałbyś coś wypić? - zapytała się dziewczyna.
- Hmm... Herbatę? - oznajmiłem.
Udaliśmy się do niej. Miała małe mieszkanko. Było w nim... dużo różu. W kącie coś leżało. Przypominało dużą wiewiórkę. "Zabójcze" - pomyślałem. Poszliśmy do kuchni. Usiadłem na małym krześle. Fajnie było. Dziewczyna zrobiła mi herbatę. Wziąłem pierwszego łyka. Herbata była... Świetna. Normalnie mistrz herbat z tej przywódczyni. Nagle coś z kąta zaatakowało mnie. Okazało się, że to zabójczy kot. Ugryzł mnie w ramie, a ja wydałem z siebie zduszony okrzyk. Dziewczyna zaczęła szarpać tą bestie, która nie puszczała. Chyba zaczęła już lecieć ze mnie krew. Chwyciłem kota za skórę na karku i trzymałem z dala od ciała. Kot warczał na mnie i miał bardzo nie miłą minę. Dziewczyna szybko zamknęła kota w innym pokoju i opatrzyła mi ranę. Naprawdę ten kot był zabójczy. Już nigdy nie zapomnę tego ataku. Wtedy coś walnęło w okno. Był to Rzab, czyli ta żaba. Wzdrygnąłem się i poszedłem zobaczyć. Wyszliśmy z dziewczyną i wzięliśmy żabę. Była ranna niczym ja. Miała jakiś spłaszczony ryj.
Carisa?
---
106 PD
~Mimma
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz