Pani Meow była tego dnia niesamowicie niegrzecznym kotem. Przecież była tak dobrze wychowana i nigdy wcześniej nie zdarzało się coś takiego. Carisa była wściekła, miała ochotę złapać Panią Meow i położyć ją do karnego legowiska, którego kotka nienawidziła.
Przerażona przywódczyni pobiegła po apteczkę, którą trzymała w swoim domu tak na wszelki wypadek. Czarna kotka wszystkiemu przyglądała się z zaciekawieniem i nie wyglądała, jakby żałowała tego co zrobiła, a wręcz się cieszyła ze swoich czynów.
Szukanie apteczki trwało dość długo, bo Carisa miała bardzo dużo różnych ciekawych rzeczy w domu i znalezienie apteczki, która nie była jej zbyt często potrzebna, było trudne. W końcu po kilku minutach przybiegła z apteczką i podała Reynie. Chyba zastępczyni nie spodziewała się tego, a Carisa sama nie wiedziała co robi. Przywódczyni wyglądała na przerażoną, natomiast ofiara Pani Meow spokojna, nad czym Carisa trochę się zastanawiała. Jedynym, co podobało się teraz Carisie był widok Reyny w jej różowej bluzie.
Czarna kotka wpatrywała się w swoją właścicielkę, która patrzyła na Reynę i nie wiedziała co ma zrobić. Na szczęście starsza dziewczyna zajęła się sobą, więc Carisa nie musiała robić nic szczególnego. Było jej głupio przez Panią Meow, zazwyczaj ona była bardzo grzecznym kotkiem i cały dzień spała. Może po prostu nie polubiła Reyny i nie spodobało jej się to, że jest w jej domu? Pani Meow była według Carisy kocią królową, więc to był jej dom. Nie przywódczyni, a jej małej czarnej kuleczki.
Po kilku minutach, które bardzo dłużyły się Carisie, Reyna skończyła. Przywódczyni odebrała od niej apteczkę i zaniosła ją na właściwe miejsce. W tym czasie niegrzeczna kotka wpatrywała się w poszkodowaną, jakby chciała zrobić to jeszcze raz. Reyna mruknęła coś pod nosem do kotki, a po chwili, nadal przejęta atakiem Carisa wróciła. Chciała wynagrodzić Reynie to, co się stało, ale nie ma tu różowej lodziarni wypiły już trochę za dużo herbaty. W głowie przywódczyni zrodził się ciekawy pomysł.
- Chodźmy na spacer - powiedziała.
Reyna nie wyglądała na bardzo zadowoloną, ale nie odmówiła. Po tym ataku Pani Meow pewnie wolałaby jak najszybciej uciec z tego miejsca, a nie chodzić z właścicielką tego okropnego kotka, która może być równie zła jak on, na spacery. Według Carisy jednak to był dobry pomysł i stwierdziła, że to najlepsze rozwiązanie. Po prostu zapomnieć o tym wszystkim i iść na spacer. Taki spacer jest dobry na wszystko.
Zastępczyni skinęła głową, a Carisa popatrzyła na Panią Meow. Chciała zabrać kotkę na spacer, ale po tym, co zrobiła, to chyba nie był najlepszy pomysł. Czarna kuleczka lubiła spacery, co jak na kota było dość dziwne. Pani Meow była bardzo grzecznym i przyjaznym kotem dla swojej właścicielki, więc przywódczyni była zaskoczona dzisiejszym zachowaniem kotki.
Tak więc dziewczyny zostawiły Panią Meow, która patrzyła na Carisę tak, jakby mówiła "zabierz mnie ze sobą", w domu. Na wewnątrz stał koń Reyny, który nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Musiał przecież tak długo czekać na swoją właścicielkę, która spokojnie piła sobie herbatkę, a później została zaatakowana przez tego krwiożerczego kota.
Reyna podeszła do swojego konia i go pogłaskała. Przywódczyni patrzyła na to zwierzę i pomyślała, że jest śliczny i też chciałaby go pogłaskać. Oczywiście koty są ładniejsze i takie tam, bo to przecież koty, ale jednak koń też jej się spodobał.
Ciemnowłosa powoli do niego podeszła i ostrożnie dotknęła, nie myśląc nawet o tym, czy może to zrobić. Reyna popatrzyła na nią, ale również nic nie zrobiła. Przecież ten koń nie może być tak groźny jak Pani Meow! Przywódczyni na początku się trochę bała, bo nigdy nie głaskała takiego zwierzęcia. Najczęściej widywała koty, których trochę było w homo Klanie Wojowników, a Carisa, która kochała kotki i dla niej były one najpiękniejsze na świecie, często je dokarmiała.
Reyna? ♥ Nie miałam pomysłu :C
----
+365 PD
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz