Minęło parę dni, od kiedy wadera pomogła mi uciec z więzienia. Cały czas byliśmy poszukiwani i nie było ani chwili, żeby pomyśleć, chociażby o wyjściu z tej małej i niewygodnej nory. Byliśmy głodni i spragnieni. Od czasu wejścia do lasu praktycznie nic nie zjedliśmy. Jedyną dobrą wiadomością było to, że udało się bezpiecznie usunąć strzałę z mojej łapy. Gdyby nie Veru, pewnie nie miałbym w tym momencie łapy. Wadera zajęła się moją raną, chociaż warunki nie były zbyt sprzyjające. Na nasze nieszczęście nadszedł ten moment, że musieliśmy wyjść z nory, porozglądać się za jakimś pożywieniem. W pobliżu nadal byli ludzie przeszukujący las. Nie było to łatwe zadanie, żeby przeczmychnąć obok nich niezauważenie i w dodatku jeszcze coś upolować.
W te kilka dni zbliżyliśmy się do siebie.
- Hej, obudź się. - Szturchnąłem lekko Veru, która spała wtulona w moje miękkie i puszyste futro. Przynajmniej na coś się przydaje bycie puszystym. Było bardzo wcześnie. Słońce dopiero zaczęło muskać nas swoimi porannymi promieniami, które przedzierały się przez liście drzew.
Wadera powoli otworzyła swoje oczy, po czym od razu się odsunęła. Nadal robiła zawstydzoną minę, kiedy tylko orientowała się, że wtula się w moje futro. Mnie to nie przeszkadzało, a zawsze, jak zasypiała, chwilę później i tak kończyła, wtulając się w miękką poduszkę. Mądre wilki miały rację, wadery nie zrozumiesz. Veru odwróciła ode mnie wzrok. Pewnie nie chciała, żebym widział jej zawstydzonej.
- Musimy iść coś upolować. - Oznajmiłem do siedzącej do mnie plecami waderze. Wysunąłem głowę z nory, by zobaczyć, czy nikogo nie ma w okolicy.
- Droga czysta, chodź. - Wyszedłem z nory, a Veru za mną, nie mówiąc ani słowa. Spojrzałem na nią zmartwiony.
- Coś Ci jest? - Podszedłem do niej bliżej i spojrzałem jej się w oczy.
- Nie, wszystko okej. - Zaczęła iść przed siebie. Przyłączyłem się do niej i poszliśmy w stronę głębszej części lasu. Po chwili nasłuchiwania, czy nikogo nie ma w pobliżu, z niedaleko leżących krzaków, dobiegał szelest. Przybliżyliśmy się powoli do nich i zobaczyliśmy soczyście wyglądającego królika. Wystarczył jeden sus i już miałem go w pysku. Podszedłem do Veru.
- To dla ciebie. Skosztuj. - Położyłem dosyć dużego i grubego królika pod jej łapy. Jej oczy skupiły się wyłącznie na nim, a ślinka zaczęła cieknąć jej po pysku.
- Naprawdę mogę? - Spojrzała się na mnie z uśmiechem na pyszczku. Sam byłem głodny, ale nie mogłem pozwolić, żebym ja był syty, a ona konała z głodu.
- Jasne, bierz. - Odwzajemniłem uśmiech, a Veru zagłębiła swoje kły w mięsie żywego przed chwilą zajęczaka. Przełykałem ślinę za każdym razem, kiedy wadera brała kęsa. Ten królik wyglądał tak przepysznie, że mi też ślinka ciekła. Odwróciłem się od tego widoku i wytarłem pysk, żeby wadera mogła najeść się do syta.
- Mmm. Dzięki, Yos. - Podeszła do mnie i oblizała się. Widać było, że polepszył jej się nastrój. Zaburczało mi w brzuchu. Lekko się zarumieniłem i chrząknąłem.
- Ekhem. Możemy już iść dalej? - Spojrzałem się na Veru, a ta z uśmiechem odpowiedziała
-Pewnie. - Ruszyliśmy przed siebie.
Nie było słychać już odgłosów ludzi, zamiast nich było słychać jedynie stuk dzięciołów i odgłosy przeróżnych gatunków ptaków. Było tu tak … spokojnie. Mogło się wydawać, że to, co się działo niedawno to tylko złudzenie. Weszliśmy na polanę. Nigdy nie widziałem tak wielkiej przestrzeni. Trawa oraz rosnące pomiędzy nią kwiaty rozprześcierały się na całym horyzoncie. Można było pomyśleć, że się śni.
- Co to? - W oddali dostrzegłem jakiś stos ułożonych patyków, wyglądało to na jakby gniazdo. Podeszliśmy bliżej. Miałem rację, to było gniazdo.
- Ciekawe, co tu mieszka. - Zwróciłem uwagę na wielkość owego gniazda. Bez problemu zmieściłoby się w nim z 5 wilków. Przestraszyłem się myślą, co może tutaj zamieszkiwać.
- Zobacz. - Wadera wskazała na środek gniazda. - To wygląda jak jajo. - Rzeczywiście. Miało to kształt jaja, ale … było one pokryte czymś w rodzaju łusek. Nagle w oddali było słychać groźny ryk.
Veru? Nie miałem pomysłu, więc wyszło krótkie
----
+390 PD
~Maggie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz