poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Veru (do Yostradusa) "Krwawa Noc" cz.2

  Organizm wadery nie pracował prawidłowo. Wszelkie impulsy docierały do jej mózgu z pewnym opóźnieniem. Wiedziała, że dopiero się obudziła. Wiedziała, że powinna czuć ból. Wiedziała, że zawiodła. Jednak nic nie widziała, nie czuła swych ran. Wszystko wydawało jej się odległe, a jednocześnie ściśle z nią związane. W miejscu tym ciemność, głuchość, a nawet strach były puste. Dryfowała w najprawdziwszej pustce. Ciało ogarnęły drgawki spowodowane dogłębnym przerażeniem. Czy tak właśnie wyglądała śmierć? Czy to dziś wreszcie staną twarzą w twarz?
Pierwszy impuls dociera.
Wadera czuje otaczającą ją miękkość. Śmierć nie może być tak przyjemna i miękka w dotyku. Zebrała resztki energii i podniosła powieki. Przed sobą widziała tylko biały kolor. Momentalnie drogą dedukcji doszła do wniosku, że czymkolwiek to jest, to właśnie to otula ją delikatnością. Niewiele myśląc, wtuliła w nią swój pysk, wcześniej zamykając oczy.
Drugi impuls zapukał do drzwi.
  Usłyszała stłumione przez otaczającą ją biel mruknięcie. Nie chciała opuszczać swej miękkiej poduszki, gdyż zdążyła się w nią wtulić bardziej. Jednak ponowne mruknięcie sprawiło, że podniosła swój łeb i na tyle ile pozwalało jej uszkodzone ciało odsunęła się. Zamarła. Właśnie jej miękka poduszka okazała się rosłym basiorem. Zakłopotana odsunęła się jeszcze trochę. Zasypiała zażenowana, lecz szczęśliwa, z przekonaniem, że wilk obok spał. Jednak przekonania bywają błędne... Gdy ponownie się obudziła, nie otaczała ją już miękkość. Śnieżnobiały przedstawiciel jej gatunku siedział niedaleko i bacznie ją obserwował. Jego bursztynowe oczy zniewoliły całą jej uwagę. Mózg zawiesił się w ich oliwkowych refleksach. Basior był potężny. Sumując to z wcześniejszą pomyłką, czuła się potrójnie osaczona. Nieznany, rosły wilk, który robił jej za poduszkę, właśnie wlepiał w nią swój narząd wzroku. Instynktownie skuliła się, tak jakby myślała, że uczyni to ją niewidzialną. Ale on nadal ją widział.
  Ten niezręczny dla niej moment przerwało pojawienie się Silvera. Wiedziała, że będzie oczekiwał raportu, lecz nie spodziewała się, że po niego przybędzie. Próbowała wstać, by oddać należyty mu szacunek, lecz poranione łapy sprawiły, że od razu upadła. Krótkim rozkazem nakazał jej pozostać na miejscu. Ból przyćmił jej umysł, a gdy wrócił do pełnej sprawności w okolicy pozostał tylko patrzący na nią z wyczekiwaniem Spirit. Nabrała powietrza w płuca i zaczęła snuć opowieść o swej misji.
-Gdy tylko otrzymałam rozkaz, wyruszyłam w drogę. Obrałam trasę okrężną, z dala od wydeptanych, głównych szlaków. W obozie, o którym wiedzieliśmy, nie było wielu ludzi. Ciągle jednak mówili o jakiejś zasadzce i o tym, że dowiedzą się co, cytując “kundle”, knują. Z informacji, które posiadałam, wyznaczyłam miejsce domniemanej zasadzki. Wyruszyłam więc zweryfikować dane. Na jednej z głównych ścieżek rozbili obóz- w tym miejscu przełknęła zebraną w pysku ślinę. Wstyd było jej przyznać, że nie dała sobie rady z dwójką słabych ludzi. - dla dwóch osób. Planowali porwać jednego z naszych i wydusić z niego wiedzę. Gdyby nie ten biały basior… Przepraszam. Zawiodłam. Postąpiłam jak największy amator.
  Przywódca skinieniem głowy nakazał przerwać potok słów. Odchodząc, rzucił tylko przez ramię;
-Ma na imię Yostradus, gdybyś zdecydowała się mu podziękować. 

Yos?

----
+290 PD
~Maggie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz