środa, 24 października 2018

Od Taemina (do Jeana) "Ramen, kolejka i ruletka" cz.6

  Śmiałem się z suchych żartów Jeana, które tak naprawdę nie powinny nikogo śmieszyć, popijałem herbatę cytrynową posłodzoną miodem i grzałem się przy kominku. To wszystko składało się na całkiem przyjemną atmosferę, prawie rodzinną, mimo tego że byliśmy dla siebie w zasadzie zupełnie obcy. Brakowało mi takich wieczorów, kiedy mogłem pobyć z kimś, a nie w pojedynkę, ostatnio byłem przytłoczony natłokiem pracy, a i sytuacja moich znajomych wyglądała dość podobnie. Chyba doskwierała mi nieco samotność i dlatego tak bezproblemowo zgodziłem się na spędzenie wieczoru z Jeanem, po drugie, do mojego domku wcale nie było tak blisko, a ja naprawdę bałem się przebywać na dworze podczas burzy. Dlatego moja wdzięczność dla chłopaka była ogromna. Wcale mi się nie spieszyło, tym bardziej że na dworze było już ciemno i nadal mogliśmy usłyszeć rozlegające się co jakiś czas grzmoty. 
- Ej, Jean, pasowałyby mi wąsy? - zapytałem i machnąłem dłonią w okolicach twarzy, tworząc iluzję posiadania gęstego zarostu. Poruszyłem zabawnie brwiami - No i jak, wszyscy faceci i kobiety już są na każde moje zawołanie, co nie? - zaśmiałem się radośnie i dorobiłem sobie jeszcze czapkę Świętego Mikołaja, oraz wydłużyłem brodę. - Ho, ho, ho! - zawołałem niskim głosem, przedrzeźniając pastora, który co roku w święta przebierał się za tą postać i straszył dzieciaki, które panicznie bały się jego czerwonego jak pomidor nosa. A efekt miał być zupełnie odwrotny.. no cóż, coś mu nie wyszło.

Jean?
---
112 PD
~Mimma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz