Gabryś spacerował sobie wśród drzew. Nie miał co robić, więc wybrał się na długi spacer. Może znajdzie sobie ciekawe towarzystwo, czy coś podobnego. Gdy tak szedł, ni stąd, ni zowąd usłyszał, jak coś spada. Nim udało mu się podnieść łebek, gałąź złamała się i upadła u jego łap. Gabryś jak poparzony odskoczył niemal metr do tyłu. Dopiero po chwili potruchtał nieco bliżej, aby powąchać i zobaczyć, co go tak wystraszyło. To była zwykła gałąź. Podniósł łebek i spojrzał na gałęzie, co zmusiło ją do spadnięcia? Zobaczył jedynie gniazdo ptaszków.
- Pewnie z ich gniazda. - mruknął cicho do siebie.
Ruszył dalej, nie oglądając się za siebie. Nie chciał, nie miał zamiaru wpaść na niechcianego gościa bądź gościówę. Szedł tak dalej przed siebie i właśnie zaczął wspominać. Przypomniał mi się moment jak czasami zdarzało mi się, że niechcący dotykałem go nie tak jak chciałem. Wzdrygnął się i zaśmiał na to wspomnienie.
To było takie zabawne, a zarazem trochę wstydliwe. Łapa przypadkiem obtarła się o jego członka... To było przez przypadek, ale no tego zażenowania nie mógł ukryć. Zbyt wstydliwe. Kolejny moment był nieco podobny z lisicą... Tylko że tam mogłoby już to podejść pod gwałt. Gabryś miewa takie dziwne przypadki i takie dwuznaczne są to sytuację, że aż to jest straszne. Tylko zniknąć bądź zapaść się pod ziemię.
Zaśmiał się na te wspominki, no i właśnie wtedy wylądował na wilku. Spodobał mu się, szybko musiał z niego zejść i wyminąć go. Nie chciał, się odwracać, ale zrobił to. Tutaj bam teraz samica lisa. Gabryś ma jakiegoś pecha czy los, zesłał na niego coś takiego... Gdzie nie pójdzie, to spotka różne osobniki. Już nawet sam nie wie, co ze sobą ma począć.
Wolno zaczął wracać do swojej jaskinio-nory. Tak oryginalnie. Wtedy zobaczył. Niewychowana jaszczurka wlazła do jego jaskinio-nory, nawet nie wycierając swoich łap przy wejściu. Gabryś nieco się zirytował i trzepnął ją ogonem. Ta się zatrzymała i popędziła się schować. Westchnął teatralnie, jakby mu to przeszkadzało. Choć to dla niego bez różnicy. Wtedy zobaczył tego, którego nie chciał dziś widzieć. Ponownie się pokłócili. Rozzłoszczony podszedł i warknął:
- Krasnoludki ukradły mi skarb Leprechaunów. - samiec się na niego spojrzał, po czym tego również Gabryś trzepnął w pysk ogonem.
- Gabryś! - zawołał go. Ten jednak nie słuchał i wybiegł z jaskinio-nory. Zatrzymał się na odpowiedniej odległości. Ruszał ogonem na prawo i lewo, przez co tworzyły się małe wicherki.
Po tym wszystkim czarna wiewiórka zeskoczyła i pognała przed siebie. Gabryś śledził ja, ślepiami jak znika.
----
538 PD
Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz