Spoglądała w złote tęczówki młodego lisa. Napięła mięśnie. Niepokoiło ją ranne młode z innego klanu. Przecież sam by tak daleko nie zawędrował, prawda? Jej rozmyślenia przerwało coś na kształt rozkazu…
-O-odejdź!- Nie wiedziała, czy ten mysi pisk miał ją przestraszyć, czy tylko rozbawić. Jednak dalsza część- J-jestem groźnym lisem! Jak się zbliżysz to cię zabiję moją magią!-utwierdziła ją w przekonaniu, że młode chce by się udusiła przez śmiech. Uśmiechnęła się do liska.
Dotarło do niej, że przez spór klanów najbardziej cierpią młode. Skoro ona codziennie walczyła ze śmiercią to, czemu by nie pomóc w tym małemu szczeniakowi. Zbliżyła swój pysk do niego. Obserwowała krew spływającą po jego poliku. Nieznany jej jeszcze z imienia groźny lis obnażył kły. Czyżby spodziewał się bitwy? Skopiowała ruch dzieciaka, po czym chlapnęła paszczą tuż przed jego nosem. Ofiara cofnęła swą głowę, ale nim zdążyła się oddalić jej krwawiący policzek spotkał się z językiem napastnika. Veru uśmiechała się zadowolona, gdy mały wpadł w furię. Zaczął ją przysypywać dziecięcymi odzywkami i skakać w każdą stronę, próbując ją okrążyć.
-Dobra mały. Nie mam całego dnia. Odprowadzę Cię do granicy, tak by nikt nas nie widział, a ty zapomnisz, że mnie kiedyś widziałeś. Układ?- przekrzywiła głowę patrząc wyczekująco na zwierzę innej rasy. Na polanie panowała cisza przerywana wiatrem, który poruszał źdźbłami traw. Nie otrzymując w najbliższych minutach odpowiedzi, odwróciła się i zmierzając w stronę lasu zaczęła odliczanie. W jej głowie powoli spadały cyfry od pięciu w dół. Gdy doszła do zero poczuła kły zaciskające się na jej krótkim ogonie. Zmyliła krok i wpadła wprost z lisem w krzaki jagód. To będzie długa podróż....
Tego gówna nie pisałam ja. To Karp, serio
- - -
+158 PD
Pani Płot
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz